W poniedziałek, 20 maja, policjanci zostali wezwani do jednego z budynków przy ulicy Czyżewskiego w Bełchatowie, gdzie doszło do dramatycznego morderstwa.
- Najpierw na sygnale podjechał jeden radiowóz. Później zaczęły przyjeżdżać kolejne, policjanci wybiegali z samochodów, wszystko działo się bardzo szybko. Dookoła zebrał się tłum gapiów, ludzie zaglądali przez żywopłot. Policjanci w rękawiczkach chodzili po ogródku – relacjonuje pani Ania, mieszkanka jednego z okolicznych bloków.
Na miejscu pojawiło się w sumie pięć policyjnych samochodów. Wezwano również zespół ratownictwa medycznego.
- To jest straszne. Słyszałam syreny, widziałam pogotowie, więc wyszłam z domu, zobaczyć co się dzieje. Wtedy usłyszałam, że zabito dwie osoby. Widziałam, jak policjanci kogoś wyprowadzili i wsadzili do samochodu – mówi pani Maria, mieszkanka, którą spotkaliśmy na miejscu tragedii.
Policja przekazuje pierwsze informacje
Dramatyczne doniesienia potwierdzają mundurowi. Jak przekazuje Iwona Kaszewska, rzecznik prasowy bełchatowskiej komendy, mundurowi o godzinie 10:37 otrzymali zgłoszenie dotyczące zabójstwa w mieszkaniu przy ulicy Czyżewskiego w Bełchatowie.
- Na miejsce natychmiast zostali wysłani policjanci, którzy niestety potwierdzili tę tragedię. Znaleźli tam ciała dwóch osób: kobiety w wieku 55 lat i mężczyzny w wieku 64 lat. Zatrzymali również sprawcę, jest nim 41-letni bełchatowianin - mówi Iwona Kaszewska.
Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że mordercą był sąsiad, który zadał ofiarom ciosy nożem. Na miejscu pracują policjanci pod nadzorem prokuratora. Więcej na ten temat będzie wiadomo dopiero po zakończeniu prowadzonych przez nich działań.