Druga fala pandemii uderzyła w Polskę na dobre. Co kilka dni pada dobowy rekord zakażeń, a rząd zapowiedział, że od najbliższej soboty, 17 października wprowadzone zostaną nowe obostrzenia – więcej o tym w artykule Zakaz tańców na weselach, zamykamy baseny...
Mimo to, bełchatowianie nie rezygnują z wizyt na miejskim targowisku – rynek tętni życiem, co z pewnością cieszy handlarzy.
- Klientów jest mniej niż przed wybuchem epidemii, ale wciąż jest tłoczno. Dla nas, handlarzy to bardzo dobrze, jakoś trzeba zarabiać. Przecież ta praca to cały dochód większości z nas, jak mielibyśmy sobie poradzić bez klientów? – mówi jeden ze sprzedawców.
A co z obostrzeniami? Trzeba przyznać, że zdecydowana większość osób, które wybrały się dziś na targowisko stosuje się do odgórnych zasad. Maseczki czy przyłbice były wszechobecne, nieco gorzej wygląda kwestia zachowania dystansu społecznego, jednak zdaniem klientów targowiska – nie jest to problem.
- Wirus wirusem, ale coś trzeba jeść. Od lat co piątek robię zakupy na rynku i nie mam zamiaru tego zmieniać [...] Maseczka mi nie przeszkadza, kazali to noszę, ale zachowanie odstępu między ludźmi na targu jest niemożliwe. Nie będę przecież upominała każdego, a i sama często stojąc w kolejce o tym zapominam – mówi jedna z klientek bełchatowskiego targowiska.
Co ciekawe, w ubiegłym tygodniu Komendant Główny Policji wraz z Ministrem Zdrowia zapowiedzieli akcję "zero tolerancji" dla osób nie stosujących się do panujących obostrzeń. Przechadzając się po miejskim targowisku napotkaliśmy osoby, które nie nie stosowały się do obowiązku zakrywania ust i nosa – nie było za to policyjnych patroli, mimo tego, że w piątki na rynek wybiera się najwięcej mieszkańców.