Mariusz Walczak większość swojego życia spędził w Bełchatowie, cztery lata temu wyjechał do Norwegii, gdzie mieszka do dziś. Niestety jego życie zawaliło się w zeszłym roku. 32-latek postanowił udać się do lekarza w związku ze złym samopoczuciem. Wyniki bań przyniosły jednak fatalne informacje. U mężczyzny zdiagnozowano raka jelita grubego. Choroba, a także leczenie spowodowały spustoszenie w organizmie.
- Wyglądałem jak wrak człowieka, ale w głębi serca czułem, że nie mogę się poddać. Była to próba charakteru i siły ducha, którą musiałem wygrać dla moich bliskich, a zwłaszcza dla nowo narodzonej chrześnicy. To ona dawała mi tyle siły i chęci do walki z rakiem. Byłem wykończony fizycznie, ale dzięki niej nie poddałem się psychicznie – mówi Mariusz.
Po ośmiu miesiącach leczenia lekarze zdecydowali się na operację. Od początku wiadomo było, że będzie ona ryzykowna. Wielu specjalistów odmawiało podjęcia się zabiegu. Jak przekazuje Mariusz, nowotwór zdążył spowodować perforacje na ścianie jelita i zaczął uciskać główne nerwy wychodzące z kręgosłupa, które odpowiadają za poruszanie nogami. Udało się jednak znaleźć lekarza, który podjął się operacji. Niestety to nie był koniec walki z okrutną chorobą.
- Pogodziłem się z możliwymi scenariuszami, ale nie traciłem wiary i nadziei. Rodzina i chrześnica trzymały mnie przy życiu. Operacja miała trwać około 5 godzin, lecz z powodu licznych komplikacji trwała ponad 13 godzin – dodaje Mariusz.
Nowotwór wyrządził tyle szkód, że konieczne okazało się całkowite usunięcie jelita, a także pęcherza moczowego. Mężczyzna do końca życia skazany będzie na dwie stomie. Wciąż ma również problemy z lewą nogą.
- Rozpocząłem fizjoterapie, aby odzyskać pełną sprawność w lewej nodze, lecz nerwy są na tyle uszkodzone, że powodują ogromne bóle. Niestety onkolog poinformował mnie o przerzucie nowotworu na płuca – przekazuje Mariusz.
Nowotwór jest nieoperacyjny. Mężczyzna może jedynie próbować dalszej chemioterapii w celu przedłużenia życia. Lekarz odradził mu również pracę, przez co nie może sam zarabiać na życie. Dodatkowo chcąc dalej się leczyć, musi również pokrywać koszty dojazdu do specjalisty. Wiąże się to jednak z podróżami samolotem ze względu na dużą odległość między jego miejscem zamieszkania a szpitalem.
Mężczyzna postanowił zatem poprosić o pomoc ludzi dobrego serca. Na portalu pomagam.pl, założył zbiórkę, na którą możną wpłacać pieniądze.
Do akcji ruszyli również bełchatowianie, którzy organizują licytacje Facebooku. Grupa dopiero rozpoczyna działalność, jednak już teraz można znaleźć tam wiele ciekawych aukcji, z których dochód przeznaczony zostanie na pomoc Mariuszowi. Aktualnie możemy wylicytować m.in. drona, sesję zdjęciową czy też możliwość sprawdzenia swoich sił na strzelnicy.
Komentarze (0)