W środę, 12 kwietnia, przed galerią Olimpia pojawiło się kilka zastępów straży pożarnej. Jak przekazuje Michał Wieczorek, oficer prasowy z bełchatowskiej komendy, do służb wpłynęło zawiadomienie z instalacji wykrywania pożaru.
Na parkingu podziemnym pojawiło się zadymienie. W związku z tym pracownicy oraz klienci galerii zostali powiadomieni o tym, że muszą przestawić swoje samochody.
- Zeszłam na dół, a tam przy moim aucie, które stało obok jakiejś skrzynki, było kilkunastu strażaków. Już myślałam, że to samochód się pali, szybko podbiegłam sprawdzić, co się dzieje – mówi jedna z pracownic centrum.
Jak dodaje, na całym parkingu było ciemno. Zasilania zabrakło również w części sklepów. Już po zakończeniu działań strażaków część centrum handlowego wciąż nie miała prądu. Pracownicy ręczenie zamykali i otwierali rolety przy wejściach do sklepów, a zdezorientowani klienci chodzili po korytarzach.
- Tak naprawdę nic nam nie powiedzieli, co mamy robić. Jeden z pracowników przebiegł po korytarzu z latarką i tylko krzyczał, że szybko musimy przestawić swoje samochody. Na całym korytarzu było ciemno, a klienci jak gdyby nigdy nic wchodzą do nas robić zakupy – dodaje inna pracownica.
Strażacy ustalili, co było przyczyną całego zdarzenia. Okazuje się, że zadymienie w garażu podziemnym spowodowane było zwarciem instalacji w skrzynce rozdzielczej. Na szczęście nie doszło do rozprzestrzenienia się ognia i sytuacja została opanowana.
Komentarze (0)