Przez jedenaście dni bełchatowianin Wojciech Jendrusiak wraz z grupą protestujących pracowników spał pod siedzibą Kauflandu we Wrocławiu. Po fiasku wcześniejszych negocjacji, związkowcy i pracownicy zdecydowali się na zaostrzenie protestu. Przed centralą znanej sieci marketów zbudowali miasteczko namiotowe, w którym koczowali przez kilkanaście dni. Jak podkreślają, wszystko po to, aby zwrócić uwagę na traktowanie pracowników Kauflandu i ich kiepskie zarobki.
- Walczymy o godziwe zarobki i lepsze traktowanie pracowników. Naszym zdaniem, łamane jest polskie prawo pracy – mówi Wojciech Jendrusiak, szef Związku Zawodowego „Jedność pracownicza”.
Jakie postulaty mają związkowcy?
Protestujący żądają zwiększenia zatrudnienia w marketach i centrach dystrybucji, a także 600 zł podwyżki dla każdego pracownika.
- Domagamy się również zaprzestania dyskryminacji płacowej kobiet po macierzyństwie, a także potrącania tzw. premii frekwencyjnej za wzięcie urlopu na żądanie – mówi Wojciech Jendrusiak.
Jak dodaje, podczas protestu w namiotach, do rozmów z przedstawicielami Kauflandu doszło pierwszego dnia, ale tylko „na tematy bieżące”. W żaden sposób nie udało się dojść do porozumienia w sprawie związkowych postulatów. Przez kolejne dni protestujący mieszkali i spali w namiotach, jednak później już nikt do nich nie wyszedł.
- Nie chcą poruszać problemów, które są bolączką wszystkich pracowników. W następnych dniach mieszkaliśmy pod namiotami i nikt do nas nie wyszedł. Spaliśmy na ulicy, w nocy było zimno, padał deszcz, burza i wiał porywisty wiatr. Tak więc wszystkiego doświadczyliśmy, ale jesteśmy zdeterminowani i będziemy działać dalej – zapewnia Wojciech Jendrusiak.
Dojdzie do straku w Bełchatowie i innych miastach?
Protestujący zaznaczają, że dali teraz 10 dni na realizację postulatów. Jeśli nie zostaną podjęte rokowania, to w marketach dojdzie do strajku ostrzegawczego, który zaplanowano w kilkudziesięciu marketach, w tym również w Bełchatowie. Protestujący chcą też zwrócić się o pomoc do niemieckich związków zawodowych, a także skierują pismo do zarządu grupy Schwarz – właściciela Kauflandu.Sieć Kaufland, odpowiadając na zarzuty związkowców podkreśla, że jest otwarta na dialog i wymianę argumentów, zaznaczając przy tym, że do spotkań z protestującymi dochodziło już wielokrotnie, podczas których było przekazywane stanowisko firmy w sprawie postulatów. Według biura prasowego spółki, związek zawodowy… mija się z prawdą.
- Obecnie w rozumieniu prawnym nie ma sporu zbiorowego pomiędzy organizacją związkową a siecią Kaufland. Stałe praktyki sieci Kaufland, takie jak coroczne podwyższanie płac do poziomu rynkowego czy dostosowywanie pakietu benefitów do potrzeb pracowników, czynią postulaty organizacji związkowej WZZ „Zmiana – Jedność Pracownicza” nieaktualnymi. Manifestacje, komunikowane publicznie przez ww. związek jako efekt sporu zbiorowego z firmą Kaufland, naruszają ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych – informuje biuro prasowe Kauflandu.
Ile zarabiają w marketach?
Znana sieć, odnosząc się do żądania podwyżek zarobów zapewnia, że płace w marketach Kauflandu są jednymi z najwyższych w branży. Według spółki, miesięczne wynagrodzenie na stanowisku kasjer-sprzedawca obecnie wynosi do 4500 zł brutto miesięcznie. Ostatnia podwyżka miała miejsce w marcu tego roku i wynosiła do 400 zł brutto.Z taką argumentacją nie zgadza się związkowiec, który zwraca uwagę, że podane kwoty to maksymalne pułapy, które są nieosiągalne dla pracowników w mniejszych miastach. Jak dodaje, dla porównania w markecie w Bełchatowie średnia płaca zasadnicza wynosi ok. 3,2-3,4 tys. zł (brutto). Podwyżki też wyniosły w niektórych przypadkach pomiędzy 200 a 300 zł (brutto).
- Część tej podwyżki musiała być przyznana ze względu na wzrost minimalnego wynagrodzenia – mówi Wojciech Jendrusiak.
Jak Kaufland odnosi się do pozostałych zarzutów m.in. w sprawie kobiet wracających po urlopach macierzyńskich?
- Wynagrodzenie w naszej firmie nie jest zależne od płci, a wyłącznie od kwalifikacji i doświadczenia, które osoba zatrudniona zdobywa, aktywnie pracując na określonym stanowisku – informuje Kaufland.
Sieć marketów zapewnia, że każdy pracownik, który wraca do pracy po dłuższej przerwie, np. wynikającej z urlopu macierzyńskiego lub tacierzyńskiego, ma zagwarantowane to samo stanowisko i takie same warunki zatrudnienia jak w momencie pójścia na urlop, z uwzględnieniem podwyżek wynagrodzenia mających miejsce w międzyczasie dla jego stanowiska pracy.
Odnośnie związkowych postulatów zatrudnienia, spółka poinformowała, że obsada w marketach oraz centrach logistycznych planowana jest z wyprzedzeniem i w razie potrzeby podejmowane są decyzje o zwiększeniu zatrudnienia.
- W określonych przypadkach decydujemy się na zatrudnienie pracowników w niepełnym wymiarze godzin, a każda osoba na etapie rekrutacji jest informowana o wymiarze etatu, na jaki kandyduje. W trakcie pracy ustalone wcześniej warunki nie ulegają zmianie bez prośby pracownika – informuje Kaufland.
Wszystko wskazuje na to, że do porozumienia w Kauflandzie daleka droga. O tym, czy pracownicy zdecydują się na strajk, przekonamy się zapewne w najbliższych tygodniach.
Komentarze (0)