Pochodzący z Bełchatowa Marcin, to jedna z tysięcy osób, które zakaziły się koronawirusem, a nastepnie przeszły objawowo chorobę COVID-19. Swoją historią postanowił się z nami podzielić, głównie ze względu na doświadczenie związane z niekonwencjonalnym leczeniem.
Wszystko zaczęło się od symptomów zwykłej grypy - pan Marcin wspomina o gorączce, a przede wszystkim uciążliwych dusznościach, przez które nie mógł złapać pełnego wdechu. Zwykłe, proste czynności, jak spacer dookoła domu powodowały, że czuł się jakby właśnie przebiegł spory dystans.
- Z początku to wyglądało jak zwyczajna sezonowa infekcja. Obaw nabrałem, gdy straciłem węch i smak, te objawy wydały mi się bowiem typowe dla koronawirusa. Zadzwoniłem do lekarza, a ten skierował mnie na test, który dał pozytywny winik – mówi pan Marcin.Bełchatowianin w rozmowie wspomina, że z dnia na dzień jego objawy narastały i czuł się coraz gorzej. Sytuacji z pewnością nie poprawił fakt, że symptomy choroby zaczęły występować również u jego żony. Szukając rozwiązania, pan Marcin przypomniał sobie informacje, które napotkał w internecie na temat amantadyny, leku, który miał pomagać w walce z COVID-19. Szczegółowe dane na temat specyfiku pozyskał z tekstów i wypowiedzi pulmonologa z Przemyśla, dr Włodzimierza Bodnara, który niejednokrotnie zapewniał, że posiada ponad 100 udokumentowanych przypadków wyleczeń z COVID-19 właśnie amantadyną. W sieci znalazł proponowane dawkowanie. Wiedział, że lek nie jest rekomendowany jako lekarstwo na koronawirusa, postanowił jednak zaryzykować i sprawdzić, czy preparat pomoże również jemu.
- Pierwszą dawkę wziąłem w sobotę, kolejne w niedzielę i poniedziałek – i już w poniedziałek nastąpiła znaczna poprawa. Po kilku porcjach amantadyny najgorsze objawy ustały, w kolejnych dniach było już tylko lepiej – relacjonuje pan Marcin.Lek, jak mówi bełchatowianin, dał piorunujące efekty "od ręki", wszystkie objawy osłabły.
- Faktycznie, z dnia na dzień czułem się lepiej, a objawy stopniowo ustępowały. Najdłużej utrzymywał się kaszel, jednak nie był on tak silny jak przed przyjęciem leku. Mogłem natomiast normalnie oddychać. Po około tygodniu czułem się już w pełni zdrowy – opowiada pan Marcin.Temat amantadyny co jakiś czas przewija się w ogólnopolskich mediach, czy to za sprawą dr Bodnara, który donosi o jej skuteczności, czy, jak kilka dni temu – ze strony nie związanej z medycyną, a z polityką. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował, że jest jedną z osób, które wygrały z objawowym "covidem" dzięki temu lekowi.
- Amantadyna działa na COVID! Jestem przykładem. Najpierw syn, potem żona, w końcu ja: wysoka gorączka, ogromny ból, silny kaszel. Według lekarza tak 7 dni, a potem apogeum, więc wziąłem amantadynę – piorunujący efekt! Zadziałało! Będę domagał się od Ministerstwa Zdrowia, by zajęło się tym lekiem – pisał na tweeterze Marcin Warchoł.W późniejszej rozmowie z portalem wp.pl, wiceminister zaznaczał, że leku nie przepisał mu lekarz, wziął go na własną odpowiedzialność – jak stwierdził "zaryzykowałem i udało się".
Postanowiliśmy sprawdzić, czy po doniesieniach ze strony Marcina Warchoła wzrosło zainteresowanie amantadyną w aptekach. Jak relacjonują farmaceuci, zainteresowanie amantadyną wzrosło, ale nie możemy tu mówić o jakimś oblężeniu placówek.
- Faktycznie, pojawiły się ostatnio osoby, które pytały o amantadynę, ale były to pojedyncze przypadki. Nie nazwała bym tego jakimś znaczącym skokiem zainteresowania– mówi mgr farm. Magdalena Sosnowska.
W hurtowniach leku brakuje, ale wynika to z jego niskiej podaży - jest to rzadko wykorzystywany i przepisywany specyfik. Drobny wzrost popytu spowodował nagłe braki. Co ważne, kilka tygodni temu, gdy o doniesieniach dr. Bodnara zaczęło być głośno, wpisano go na listę leków reglementowanych, co oznacza, że kupienie go nie jest już tak proste jak wcześniej.
Czym w ogóle jest amantadyna? To lek stosowany najczęściej przy leczeniu schorzeń neurologicznych, m.in. wśród osób cierpiących na chorobę Parkinsona, stwardnienie rozsiane czy u pacjentów posiadających ostre uszkodzenia mózgu.
Co więc powstrzymuje nas od leczenia ciężkich przypadków COVID-19 za pomocą amantadyny?
Na to pytanie odpowiedział podczas ostatniej konferencji prasowej Minister Zdrowia, Adam Niedzielski. Jak twierdzi, rozważał dopuszczenie leczenia COVID-19 amantadyną, jednak Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji nie znalazła podstaw do takiego ruchu.
Do sprawy odniósł się też rzecznik resortu zdrowia, Wojciech Andrusiewicz. W odpowiedzi na pytanie o leczenie amantadyną odpowiedział, że "nie ma obecnie żadnych szerszych badań klinicznych potwierdzających skuteczność i bezpieczeństwo terapii amantadyną w leczeniu COVID-19". Tym samym nie istnieją odpowiednie procedury, ani nie znane są potencjalne skutki uboczne. Zdaniem przedstawicieli rządu, nie można zatem twierdzić, że ten produkt nadaje się do leczenia infekcji koronawirusowych.
Komentarze (0)