Dramatyczne sceny rozegrały się w poniedziałkowy poranek (20 czerwca) na Rodzinnych Ogródkach Działkowych „Poziomka”. Jak relacjonuje pani Paulina z Bełchatowa, jeden z działkowców zastawia pułapki na zwierzęta. Sytuacja trwa od dłuższego czasu i była poruszana na zebraniach. Musiało jednak dojść do tragedii, żeby ktoś w końcu zainteresował się tematem.
Śmierć kota w kłusowniczych sidłach
W niedzielę (19 czerwca) bełchatowianka zauważyła, że z jej kotem dzieje się coś złego. Tego dnia postanowiła udać się do weterynarza. Okazało się, że zwierzak był regularnie podtruwany.Po wizycie w lecznicy kobieta pojechała na działkę przy ulicy Cegielnianej. Postanowiła zabrać czworonoga ze sobą, ponieważ jak tłumaczy, liczyła na to, że świeże powietrze pomoże mu poczuć się lepiej.
- Około godziny 16 kot zniknął nam z pola widzenia. Zaczęliśmy go szukać. Zawsze przychodził na wołanie po imieniu – relacjonuje pani Paulina.
Poszukiwania zwierzaka trwały prawie całą noc. Rano bełchatowianka wydrukowała ogłoszenia, które chciała rozwiesić na ulicach miasta, licząc na to, że ktoś widział jej pupila i pomoże go odnaleźć. W tym czasie spotkała znajomą, która miała podejrzenia, gdzie może być kot.
- Powiedziała mi, że u nas na działkach jest taki psychopata, który truje zwierzęta i może powinnam poszukać u niego. Pojechałam tam… – mówi kobieta.
Na miejscu zastała łamiący serce widok. Jej pupil uwięziony był w sidłach kłusowniczych.
- Zawołałam tylko raz. Usłyszałam go jak woła, prawie jak dziecko. Wskoczyłam na tę działkę, a tam mój kot… wisiał we wnykach, w jakichś drutach. Ja nie widziałam czegoś takiego nigdy w życiu – mówi roztrzęsiona pani Paulina.
Gdy mąż usłyszał jej krzyk, natychmiast przybiegł na miejsce i zajął się wyciąganiem zwierzaka z sideł. Odcinał metalowe druty obcęgami. Gdy udało się wyswobodzić kota, kobieta zabrała go do weterynarza, a na działki przyjechała policja. Funkcjonariusze kazali zgłosić sprawę na komisariacie. Niestety pupil nie przeżył tego zdarzenia.
Policja na ogródkach działkowych
Kobieta zgłosiła sprawę na policję, a także planuje złożyć zawiadomienie do prokuratury. Jak przekazuje, nie jest to pierwszy przypadek bestialskiego zachowania w tym miejscu. Działkowcy od dłuższego czasu znajdują martwe podtrute jeże, wiewiórki, koty i psy w alejkach. Temat był nawet poruszany na zebraniu, jednak bez żadnych efektów.Jak dodaje, nie zamierza zostawić tak tej sprawy i zgłosi wszystko do Polskiego Związku Działkowców, ponieważ sprawa nie dotyczy tylko zwierząt. Jak przekonuje kobieta, mężczyzna zastawiający wnyki może być zagrożeniem również dla dzieci, których na działkach jest bardzo dużo.
Rzecznik bełchatowskiej policji, Iwona Kaszewska, potwierdza, że do funkcjonariuszy wpłynęło zgłoszenie w tej sprawie. Jak dodaje, obecnie trwają czynności policyjne mające na celu wyjaśnienie szczegółów tego zdarzenia.