Do dramatycznych scen doszło na Rodzinnych Ogródkach Działkowych „Poziomka” przy ulicy Cegielnianej. W niedzielę, 19 czerwca, właścicielka kota wraz ze swoim pupilem wybrała się na działkę. Po kilku godzinach nie mogła już odnaleźć czworonoga. Poszukiwania trwały całą noc. Zaniepokjona, nad ranem wydrukowała ogłoszenia, które chciała rozwiesić na ulicach Bełchatowa. Wówczas spotkała sąsiadkę, która podzieliła się swoimi podejrzeniami.
Niestety najgorsze przypuszczenia się potwierdziły. Pani Paulina znalazła swojego cierpiącego kota na działce jednego z sąsiadów… schwytanego w sidła kłusownicze.
- Zawołałam tylko raz. Usłyszałam go jak woła, prawie jak dziecko. Wskoczyłam na tę działkę, a tam mój kot… wisiał we wnykach, w jakichś drutach. Ja nie widziałam czegoś takiego nigdy w życiu – relacjonowała ze łzami w oczach pani Paulina.
Niestety, kot nie przeżył. Na miejsce wezwano policję, która wszczęła śledztwo. Policjanci zgromadzili materiał dowodowy. Mężczyzna, który zastawił na swojej działce wnyki, to 70-letni mieszkaniec Bełchatowa. Działkowiec usłyszał zarzut uśmiercenia i znęcania się nad zwierzęciem. Za to przestępstwo grozi kara nawet do 3 lat pozbawienia wolności.
Policja przypomina, że zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt, nie wolno ich zabijać bez wyraźnie wskazanego w przepisach powodu.
- Uśmiercenie zwierzęcia powinno odbyć się w sposób humanitarny i sprawiający jak najmniej bólu. Nie wolno także znęcać się nad zwierzęciem, przy czym za znęcanie uznaje się nie tylko celowe działanie człowieka, lecz także zaniechanie opieki – informuje Iwona Kaszewska, rzecznik prasowy bełchatowskiej policji.
Jak dodaje, chodzi o sytuację, gdy właściciel nie zapewnia zwierzęciu odpowiednich warunków do życia takich jak schronienie przed deszczem i chłodem, pokarm i wodę do picia.
- Pamiętajmy, że każde zwierzę ma takie samo prawo do życia na tej planecie jak człowiek, bo wszyscy jesteśmy elementami globalnego ekosystemu – mówi Iwona Kaszewska.