Olbrzymie emocje towarzyszyły ostatnim obradom rady miejskiej, podczas których radni podjęli uchwałę w sprawie wniesienia przez miasto dodatkowych pieniędzy do Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej. Przypomnijmy, że SIM to spółka, która powstała w czerwcu ubiegłego roku. To rządowy projekt, do którego dołączyło w sumie kilkanaście samorządów z regionu w tym również miasto Bełchatów. Z założenia ma zwiększyć szansę na mieszkanie dla osób, których nie stać na kredyt mieszkaniowy. Program zakłada wsparcie dla samorządów przy budowie nowych bloków, sięgające nawet 35 proc. kosztów budowy lokali społecznych oraz 80 proc. kosztów budowy mieszkań komunalnych. Większa część kosztów budowy ma zostać sfinansowana z rozmaitego rodzaju grantów i programów rządowych.
Spółka SIM w Bełchatowie ma wybudować dwa bloki. Mniejszy z 16 mieszkaniami przy ulicy Podmiejskiej, a większy na 41 lokali przy ulicy Sienkiewicza. Łączny koszt inwestycji szacowany jest na 28 mln zł. Miasto przystępując do SIM-u, w czerwcu wniosło wkład własny w wysokości 3 mln zł, które pozyskano z Ministerstwa Rozwoju Pracy i Technologii, a także dwie działki pod budowę bloków i... dokumentację, która jak się okazało, stała się się przysłowiową "kością niezgody".
Zamieszanie z dokumentacją. Winny prezes czy miasto?
Pomimo, że minął już ponad rok od wejścia miasta do spółki, budowa żadnego z bloków nie ruszyła, nie ogłoszono nawet przetargu na inwestycję. Jako pierwsze w kolejności miały powstać mieszkania przy ulicy Podmiejskiej, jednak w dość zawiłych okolicznościach do spółki, według jej władz, nie dotarła całość dokumentacji projektowej. Ówczesny prezes spółki zamówił nawet audyt, który miał sprawdzić prawidłowość całej dokumentacji dla bloku przy ulicy Podmiejskiej. Sprawą zainteresował się radny Nowej Lewicy – Marcin Rzepecki, który pod koniec czerwca poprosił o wyjaśnienia władze spółki SIM. W międzyczasie doszło też do zmiany na stanowisku prezesa spółki.Radny w otrzymanej odpowiedzi dowiedział się, że dokumentacja projektowa dla bloku przy Podmiejskiej trafiła do spółki w dwóch etapach. Pierwsza część w listopadzie, a druga dopiero pod koniec kwietnia tego roku. W marcu wykonany został audyt dokumentacji, który według władz SIM-u, miał potwierdzić jest niekompletność, co mogło wskazywać, że to było przyczyną opóźnienia samej inwestycji.
- Chciałbym zapytać, jak to się stało, że w tak dużym urzędzie, nie potraficie przekazać kompletnej dokumentacji, dotyczącej budynku wielorodzinnego, trwa to tyle miesięcy i konieczny jest audyt ze strony spółki – zapytał radny Marcin Rzepecki.
Do zarzutów szeroko odniósł się wiceprezydent Bełchatowa – Dariusz Matyśkiewicz, który wyjaśnił, że dokumentacja projektowa składa się z kilku części, a jej najważniejszą częścią jest prawomocne pozwolenie na budowę i to, zdaniem wiceprezydenta, funkcjonowało i nadal funkcjonuje dla inwestycji przy ul. Podmiejskiej.
- My do tej pory nie wiemy, dlaczego pan prezes zgłosił sprawdzenie tej dokumentacji. Brakującą częścią jest dokumentacja powykonawcza, którą przekazuje się na etapie budowy i placu budowy. O tym, że ona jest przygotowana, spółka SIM wiedziała i nie powinno to budzić zastrzeżeń. Obecny prezes jest półtora miesiąca i zrozumiał nasze argumenty, dokumentacja i projekt są uruchomione – mówił Dariusz Matyśkiewicz.
Dodał też, że jako miasto, widzieli problemy w „funkcjonowaniu poprzedniego zarządu” i byli jednym z „większych orędowników”, aby dokonać zmian w działaniu spółki.
- Nauczeni jesteśmy szybszej pracy i dyscypliny czasowej. Ta dokumentacja będzie zrealizowana i nie zostanie stracona – przekonywał wiceprezydent Matyśkiewicz.
Radny Rzepecki nie dawał jednak za wygraną i dalej dopytywał.
- Dlaczego nie przekazaliście dokumentacji za jednym zamachem w komplecie? Dlaczego to trwało tak długo? Nie chodzi o to, aby teraz kogoś powiesić na gałęzi, ale wyciągać wnioski. Dokumentację przekazujemy przez 10 miesięcy. To jest sytuacja nie do pomyślenia w przyszłości. Tak być nie powinno! - mówił Marcin Rzepecki.
Wiceprezydent: to jest śmiech na sali!
Dariusz Matyśkiewicz zarzuty odpierał twierdząc, że miasto było gotowe przekazać wszystkie dokumenty, których poprzedni prezes zażądał.
- Kluczem jest pozwolenie na budowę. Uważaliśmy, że przekazaliśmy wszystko co było potrzebne spółce do uruchomienia inwestycji, a jeśli już potrzeba dodatkowych dokumentów, oświadczeń czy sprawozdań, byliśmy dostępni na każdym etapie. Wcześniej borykaliśmy się z tym przez rok. Dziś w ciągu półtora miesiąca z nowym prezesem został rozpoczęty proces budowy – mówił Dariusz Matyśkiewicz. - Jeśli jest taka możliwość, to aby zaspokoić ciekawość radnego, to może warto mu przekazać ten audyt i zobaczy, jakie to były uwagi odnośnie braku kompletności dokumentacji. To jest śmiech na sali! Jeśli byłbym prezesem to za coś takiego bym nie zapłacił – dodał.
Podczas sesji rady miejskiej obecny był nowe prezes spółki SIM Łódzkie – Janusz Wdzięczak, który odniósł się do sprawy audytu, zleconego przez jego poprzednika, zaznaczając przy tym, że poprawki w dokumentacji były… niewielkie. Wynikały głównie z tego, że projekt był wniesiony aportem do spółki jako tzw. wkład niepieniężny miasta.
- Te poprawki, które były do tego projektu, były czysto kosmetyczne, a cała procedura miała na celu dostosowanie do wymogów, bo aport do spółki musi być wniesiony z wytycznymi przepisów z kodeksu spółek handlowych. Uwagi były na poziomie szczątkowym, głównie dotyczyły kilku kosztorysów, bo jak wiemy ceny materiałów się zmieniły – mówił Janusz Wdzięczak.
Bełchatów będzie pierwszy. Kiedy ruszy inwestycja?
Zapytany przez radnych o to, ile inwestycji SIM rozpoczął w przeciągu minionego roku na terenie woj. łódzkiego, przyznał, że… żadnej. Budowa bloku w Bełchatowie ma być pierwszą. Jak dodał, wkrótce ma zostać ogłoszony przetarg, w którym zostanie wyłoniona firma do zrealizowania inwestycji przy ulicy Podmiejskiej. Poznać mamy ją najpóźniej do końca października, a jeszcze w tym roku, według zapowiedzi miasta i szefa spółki, mają ruszyć prace.Co ciekawe, nerwowa atmosfera w ostatnich miesiącach wokół inwestycji na ulicy Podmiejskiej wynikała jeszcze z jednego powodu. Jeśli w najbliższych tygodniach na działce nic by się „nie zadziało” to dla inwestycji wygasłoby pozwolenie na budowę. Wiceprezydent Matyśkiewicz podczas sesji zapewnił jednak, że „dokumentacja będzie zrealizowana i nie zostanie stracona”. W ostatnich dniach do nadzoru budowlanego został bowiem zgłoszony wpis do dziennika budowy. Potwierdził to również prezes spółki, który oznajmił, że wytyczono dla budynku granice pod roboty ziemne. Ta sprawa jednak na nowo rozbudziła emocje na sali herbowej.
- Byłem na tej działce wspólnie z radnym Rożniatowskim. Teren jest zarośnięty i zadrzewiony. Nie ma tam wywieszonej tablicy o pracach budowlanych, nie ma wytyczenia budynku, nie znajdują się tam żadne paliki, ani znaki, które pozwalają na wytyczenie budynku. Ja rozumiem, że chodzi o utrzymanie pozwolenia na budowę, ale dysponujemy majątkiem publicznym i oczekuję, że strony, które się tym zajmują, będą to robić prawidłowo. – stwierdził Marcin Rzepecki.
Arkadiusz Rożniatowski, radny Koalicji Obywatelskiej przyznał, że o prace na miejscu pytali mieszkańców, którzy sąsiadują z działką.
- Będąc tam na miejscu, rozpytaliśmy okolicznych mieszkańców, czy jakieś prace były prowadzone. Ktoś tam pojawił się z metrówką, pochodził i poszedł. Nie były to przyrządy geodezyjne. Nie ma tam żadnych prac na tej działce przeznaczonej pod budowę – stwierdził Rożniatowski.
Do podejrzeń radnych odnośnie wykonanych prac, które ich zdaniem były tylko „pozorowane”, odniósł się za to ponownie wiceprezydent Matyśkiewicz.
- Nie wiem jak to nazwać panowie, to co wy proponujecie. Faktycznie przedstawiciele prezesa tam byli. Dokonali przeglądu terenu. Jak tam będą następnym razem, to was powiadomią i będziecie nadzorować. Panowie, jak najbardziej, możemy was ustanowić inspektorami społecznymi i będziecie nadzorować inwestycję. Myślę, że z prezesem można się dogadać – ironizował Matyśkiewicz. - Nie pozwolę sobie na takie stwierdzenie. Nikt lewych inwestycji tutaj nie prowadzi – dodał wzburzony po chwili.
- Panie prezydencie inspektorem społecznym uczynili mnie wyborcy. Mandat radnego pozwala mi na to, co robię. Nie musi pan wymyślać niestworzonych rzeczy o tym, co radni mogą robić – odpowiedział Rożniatowski.
Ostatecznie radni przyjęli uchwałę w sprawie wkładu pieniężnego miasta do spółki SIM, który wyniesie 2,8 mln zł. Piętnastu radnych głosowało "za", trzech było "przeciw", a pięciu wstrzymało się od głosu. Przekazane środki pochodzą z Rządowego Funduszu Rozwoju Mieszkalnictwa i wpłynęły do miasta z Banku Gospodarstwa Krajowego.
Komentarze (0)