Siatkarze z naszego miasta byli zdecydowanym faworytem rywalizacji z lubinianami. Pomimo kiepskiej formy Żółto-Czarnych nie mogło być inaczej, bo 12 lutego zawitał do Bełchatowa jeden z najsłabszych zespołów w stawce, a do tego osłabiony w ostatnich tygodniach odejściami M'Baye i Pająka oraz absencją libero Szymury. W takim zestawieniu Cuprum przegrało przed tygodniem u siebie z GKS-em Katowice 0:3 i różnicą aż 24 małych oczek!!! Ten wynik był również punktem odniesienia przed meczem z PGE Skrą.
Trener Andrea Gardini pozostał wierny swoim wcześniejszym wyborom i posłał w niedzielę na parkiet żelazny skład: Łomacz, Atanasijević, Bieniek, Kłos, Lanza, Kooy, Gruszczyński. Po prawdzie wielkiego pola manewru nie miał, bo kontuzji w meczu pucharowym doznał Lukas Vasina, który pokazał się z bardzo dobrej strony podczas przegranej 2:3 potyczki z Karlovarskiem w pierwszym meczu 1/4 finału Pucharu CEV 2022/23.
PGE Skra, która przeżywa w ostatnich tygodniach potężny kryzys po części spowodowany urazami i chorobami podstawowych graczy, tym razem dobrze weszła w mecz. Na dobrą sprawę, Grzegorz Łomacz i spółka w dwóch pierwszych setach mieli tylko jeden słabszy moment. Po łatwo wygranym secie otwarcia (25:18), w drugiej odsłonie zbyt szybko przyszło rozluźnienie i nagle zrobiło się 6:11 czy 8:13. Sytuację udało się opanować w drugiej części seta, kiedy sprawy w swoje ręce wziął Atanasijević i to głównie za sprawą jego postawy udało się odwrócić losy partii i wygrać ją dość pewnie, bo 25:21.
Trzeci set miał zamknąć sprawę, ale przyjezdni nie zamierzali się poddawać i to oni ku zaskoczeniu miejscowych fanów wygrali dwie kolejne partie w stosunku 25:23!!! Tego nikt się nie spodziewał, ale trzeba uczciwie przyznać, że goście po prostu to sobie wyszarpali, wykorzystując błędy bełchatowian i samemu podejmując ryzyko w polu zagrywki. Pojawił się też skuteczny blok, który był pokłosiem trudnych serwisów. Tymczasem zespół PGE Skry zachowywał się na boisku jak przestraszone dzieci we mgle.
Tie-break miał podobny przebieg jak całe spotkanie. Lepiej rozpoczęli go siatkarze z Bełchatowa, którzy przy zmianie stron prowadzili 8:6, ale z czasem do głosu zaczęli dochodzić goście i to oni mieli pierwsze piłki meczowe. Trzy z nich udało się jednak obronić. Po asie serwisowym Mateusza Bieńka to Żółto-Czarni mieli szansę na zamknięcie meczu (17:16), ale jej nie wykorzystali, co zemściło się chwilę później. Kłos zaatakował z krótkiej w aut i goście wygrali 19:17 i co za tym idzie cały mecz 3:2.
To już szesnasta porażka PGE Skry Bełchatów w sezonie 2022/23 PlusLigi, która już chyba definitywnie przekreśla szanse na awans do fazy play-off. Oczywiście matematyczne szanse wciąż są, bo strata do ósmego Ślepska Malow Suwałki wynosi osiem punktów, a do rozegrania zostało jeszcze sześć kolejek. Tyle, że w obecnej formie drużyna z naszego miasta bardziej niż postrachem ligi, jak to bywało przez lata, jest jej pośmiewiskiem i dostarczycielem punktów nawet dla ekip z drugiej części dolnej połówki tabeli. Trudno więc oczekiwać od niej zwycięstw na Jastrzębskim, ZAKSĄ czy Indykpolem. a to między innymi z tymi ekipami przyjdzie się jeszcze zmierzyć podopiecznych Andrei Gardiniego.
W lutym 2023 roku PGE Skrę Bełchatów czekają jeszcze dwa mecze o stawkę. Oba domowe. Już w czwartek 16 lutego o godzinie 20:30 bełchatowianie podejmą czeskie CEZ Karlovarsko w rewanżowym spotkaniu 1/4 finału Pucharu CEV. Z kolei w poniedziałek 20 lutego Żółto-Czarni podejmą GKS Katowice w ramach 25. kolejki PlusLigi.
W ostatni weekend lutego odbędzie się turniej finałowy TAURON Pucharu Polski 2023 Mężczyzn, do którego PGE Skra się nie zakwalifikowała, więc liga pauzuje. Siatkarze z naszego miasta wrócą więc do gry w marcu, kiedy czekają ich potyczki z radomianami, kędzierzynianami, jastrzębianami i olsztynianami oraz być może półfinały CEV Cup.
PGE Skra Bełchatów – Cuprum Lubin 2:3 (25:18, 25:21, 23:25, 23:25, 17:19)
Komentarze (0)