O takich meczach zwykło się pisać „spotkania bez historii”. Dominacja żółto-czarnych w tym pojedynku nie podlegała dyskusji nawet przez moment. Doskonale obrazują ją wyniki poszczególnych setów, które kończyły się zwycięstwami podopiecznych Michała Mieszko Gogola w stosunku 25:18, 25:17 i 25:17.
Nie przeszkodziła w tym nawet absencja Mariusza Wlazłego, który całą potyczką oglądał spokojnie z kwadratu rezerwowych. Znakomicie w wyjściowym zestawieniu zastąpił go Serb Dusan Petković, który był najlepiej punktującym graczem PGE Skry, zdobywając 16 oczek przy bardzo wysokiej skuteczności w ataku (67%).
Kluczem do niedzielnego sukcesu poza niezłym atakiem okazał się bardzo szczelny blok. Bełchatowianie punktowali w tym elemencie aż dziesięciokrotnie, a prym wiódł Jakub Kochanowski, który zapisał na swoim koncie aż pięć punktowych „czap”, czyli dokładnie połowę urobku żółto-czarnych.
Statuetka dla najlepszego zawodnika meczu nie trafiła jednak ani do Petkovicia, ani do Kochanowskiego. Zgarnął ją po raz kolejny rozgrywający Grzegorz Łomacz, który bardzo mądrze rozdzielał piłki pomiędzy kolegów z zespołu, a sam zapunktował nawet blokiem.
Siatkarze z Bełchatowa zrewanżowali się katowiczanom, którzy w pierwszej rundzie urwali im dość niespodziewanie punkt. Dla GKS-u była to zarazem pierwsza porażka do zera w trwającym sezonie.
PGE Skrze taka wygrana pozwoliła zmniejszyć dystans do Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, która przegrała sensacyjnie 1:3 z MKS-em Będzin, do zaledwie dwóch oczek i umocnić się na trzeciej pozycji w tabeli PlusLigi.
Kolejne wyzwanie? Już w najbliższą środę bełchatowscy siatkarze zmierzą się na wyjeździe z Cuprum Lubin, a w sobotę podejmą w hali „Energia” najsłabszą w stawce BKS Visłę Bydgoszcz.
GKS Katowice - PGE Skra Bełchatów 0:3 (18:25, 17:25, 17:25)
GKS: Firlej, Kwasowski, Nowakowski, Jarosz, Szymura, Zniszczoł, Watten (libero) oraz Musiał, Szymański, Buchowski
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Petković, Szalpuk, Kłos, Piechocki (libero) oraz Orczyk, Huber, Filipek