Już sama obecność gdańszczan w meczu wieńczącym zmagania w pięćdziesiątej pierwszej edycji Pucharu Polski była ogromną sensacją, bo podopieczni Andrei Anastasiego po drodze wyeliminowali faworyzowaną ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Finał pokazał jednak, że nie było w tym ani grama przypadku.
Pierwsze dwa sety niedzielnej potyczki miały niemal bliźniaczy przebieg. Na początku cios za cios, a w środkowej fazie, kiedy w polu zagrywki przebywał Mateusz Mika, gdańszczanie odjeżdżali na dystans trzech punktów, którego zawodnicy PGE Skry nie byli już w stanie odrobić. W pierwszej odsłonie miało to miejsce przy wyniku 15:12, a w drugiej parę akcji wcześniej (12:9). Ostatecznie partie kończyły się wynikami 25:21 i 25:22.
W trzeciej rozpędzony Trefl Gdańsk od razu rozpoczął z wysokiego „C”, wygrywając cztery z pierwszych pięciu akcji (4:1). Przerwa, o którą poprosił Roberto Piazza pozwoliła otrząsnąć się żółto-czarnym i powrócić im do gry. Po serii potężnych zagrywek Lisinaca, to oni objęli prowadzenie (6:5). Długo to jednak nie potrwała. Po kolejnym asie serwisowym Schulza zrobiły się znowu trzy oczka na korzyść gdańszczan (11:8). Tę stratę też udało się odrobić i wrócić na prowadzenie (17:16), ale końcówka należała ponownie do rywali, którzy wygrali trzeciego seta 25:22 i cały mecz 3:0.
Dla Trefla Gdańsk to drugie zwycięstwo w rozgrywkach o Puchar Polski w historii. Podopieczni Andrei Anastasiego w swojej kolekcji mają jeszcze Superpuchar kraju, wywalczony w 2015 roku.
PGE Skra Bełchatów – Trefl Gdańsk 0:3 (21:25; 22:25; 22:25)