reklama

Dobry sezon z lekkim niedosytem

Opublikowano:
Autor:

Dobry sezon z lekkim niedosytem  - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportOd rewanżowego meczu finałowego, który zakończył siatkarskie zmagania na krajowym podwórku upłynęły już prawie trzy tygodnie. Jest to dobry moment na spokojnie podsumowanie sezonu 2016/17 w wykonaniu PGE Skry Bełchatów. Od rewanżowego meczu finałowego, który zakończył siatkarskie zmagania na krajowym podwórku upłynęły już prawie trzy tygodnie. Jest to dobry moment na spokojnie podsumowanie sezonu 2016/17 w wykonaniu PGE Skry Bełchatów.

Jak co roku już od kilkunastu lat bełchatowianie musieli walczyć na kilku frontach. Poza zmaganiami w PlusLidze i Pucharze Polski także w Lidze Mistrzów, której to nie udało się wygrać żadnej z polskich ekip od powstania tych rozgrywek na przełomie XX i XXI wieku.

Żółto-czarni do sezonu przystąpili pod wodzą trenerów Philippe Blaina i Krzysztofa Stelmacha, który wrócił do Bełchatowa po ośmiu latach. Doszło też do wielu zmian wśród zawodników. Z klubem pożegnali się m.in. Facundo Conte, Nicolas Marechal, Andrzej Wrona czy Marcel Gromadowski. W ich miejsce zespół zasilili Nikołaj Penczew, Artur Szalpuk , Bartosz Bednorz, Jurij Gładyr oraz kolejny serbski talent, atakujący Drażen Luburić. Ten jednak w barwach PGE Skry oficjalnie nie zadebiutował, bo jego kontrakt wykupił japoński klub. Ten sam, z którym wcześniej umowę rozwiązał Bartosz Kurek. Popularny „Kuraś” karierę postanowił kontynuować w Bełchatowie i tak historia zatoczyła koło. Skrzydłowy reprezentacji Polski powrócił do drużyny, z którą święcił wielkie sukcesy w latach 2008-2012.

Oczekiwania wobec tak zbudowanego zespołu nie różniły się specjalnie od tych z lat ubiegłych. Głównym celem jaki postawiono przed zespołem było zdobycie medalu Mistrzostw Polski.

Jednak pierwszym poważnym wyzwaniem przed jakim stanęli żółto-czarni był turniej finałowy zmagań o krajowy puchar. Bełchatowianie przystąpili do tych rozgrywek z pozycji obrońcy trofeum. Do samego Final Four Pucharu Polski podopieczni Philippe Blaina awansowali dzięki zwycięstwom nad GKS-em Katowice (3:1) i Espadonem Szczecin (3:2). W półfinale PGE Skra bez większych problemów ograła LOTOS Trefl Gdańsk (3:0). W decydującym spotkaniu nie udało się jednak wygrać. Na drodze do ósmego zwycięstwa w historii stanęła ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (1:3). Do Bełchatowa puchar co prawda nie wrócił, ale przyjechały za to statuetki dla najlepiej broniącego i zagrywającego w turnieju finałowym. Otrzymali je Robert Milczarek i Artur Szalpuk.

W Lidze Mistrzów Mariusz Wlazły i spółka musieli sporo się napocić, żeby awansować do fazy play-off. Po reformie rozgrywek, byli nawet zmuszeni przebijać się przez eliminacje. W tych pokonali bez trudu grecki PAOK Saloniki (3:0 i 3:1). W grupie rywalizowali z Azimutem Modena, ACH Volley Lublana i rumuńską Craiovą. Losy promocji do fazy pucharowej rozstrzygnęły się dopiero w ostatniej kolejce, kiedy to bełchatowianie ograli u siebie w stosunku 3:0 mistrzów Rumunii. W kolejne rundzie los przydzieli żółto-czarnym Cucine Lube Civitanovę. Włoskiego potentata udało się co prawda pokonać w rewanżowym meczu (3:2), ale losy awansu rozstrzygnęły się wcześniej. Kluczowa okazała się porażka 1:3 na własnym terenie. Europy PGE Skrze zawojować się nie udało, ale dokładnie na tym samym etapie zmagań odpadły też wszystkie inne polskie kluby. Trudno mówić więc o klęsce czy nawet porażce. Zwłaszcza, że to bełchatowianie trafili na najmocniejszego rywala, który później jako jedyny z rywali naszych reprezentantów zdobył medal.

Najważniejsze jak co roku były oczywiście rozgrywki ligowe. Tym trudniejsze w zakończonym niespełna miesiąc temu sezonie, że PlusLiga rozszerzona została o dwie kolejne drużyny i liczyła rekordową liczbę szesnastu klubów. Gry było co niemiara, obciążenia dla zawodników ekstremalne, ale tu siatkarze z Bełchatowa pokazali swoją siłę. W rundzie zasadniczej wygrali aż dwadzieścia pięć z trzydziestu spotkań i zajęli trzecią pozycję. Tym samym zakwalifikowali się do gry o medale. W półfinałach dwukrotnie ograli w wielkim stylu Asseco Resovię Rzeszów (3:0 i 3:2). Pierwsze z tych spotkań było chyba najlepszym w wykonaniu żółto-czarnych w całym sezonie 2016/17. W finale na drodze bełchatowskiej ekipy ponownie stanęli siatkarze z Kędzierzyna-Koźla i znowu okazali się lepsi (3:0 i 3:1).

Srebro Mistrzostw Polski w piłce siatkowej mężczyzn, który było już trzynastym medalem w historii, było zwieńczeniem w gruncie rzeczy udanego dla PGE Skry sezonu. Jedyne czego w nim zabrakło to swoistej wisienki na torcie, w postaci zwycięstwa w PlusLidze lub Pucharze Polski.

- Ten sezon i srebrny medal to sukces PGE Skry Bełchatów. Graliśmy na wszystkich frontach, mieliśmy pewne problemy w trakcie sezonu, ale wyszliśmy z nich obronną ręką. Byliśmy w finale Pucharu Polski, odpadliśmy w Lidze Mistrzów z zespołem, który pokazał, że jest jednym z najlepszych na świecie, a my potrafiliśmy się mu przeciwstawić. Zdobyliśmy srebrny medal Mistrzostw Polski, można zatem mówić o progresie, bo w poprzednim sezonie byliśmy na trzecim miejscu. Pragnęliśmy złota i niewiele nam zabrakło. W pierwszej chwili było nam przykro, ale dzisiaj z perspektywy czasu cieszymy się z tego srebra. Ten medal pokazuje bardzo dużą stabilizację klubu i daje nam przepustkę do kolejnej edycji Ligi Mistrzów oraz Klubowych Mistrzostw Świata – podsumował sezon, Konrad Piechocki, prezes klubu.

- To kolejny sezon, który kończymy z medalem. W tym roku byliśmy wyżej, niż w dwóch ostatnich latach, więc cieszy progres. Oby tak dalej. Może w przyszłym roku też będzie stopień wyżej. Rozgrywki były dla nas fizycznie bardzo obciążające, było dużo emocji, zakończenie kariery Michała Winiarskiego… Myślę, że każdy z nas zapamięta ten sezon, jako przeplatany różnymi emocjami – ocenił kapitan drużyny, Mariusz Wlazły.

Ogromną wartością dodaną w sezonie 2016/17 były spotkania organizowane w Atlas Arenie. Doszło do nich czterokrotnie. W Lidze Mistrzów przeciwko Azimutowi Modena i Cucine Lube Civitanovej oraz w PlusLidze przeciwko Asseco Resovii Rzeszów i ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Dzięki odważnemu ruchowi klubowych działaczy z prezesem Konradem Piechockim na czele, mieliśmy aż cztery siatkarskie święta, w których w sumie uczestniczyło ponad 40 tysięcy widzów z całego regionu łódzkiego. Czymś wyjątkowym było też rozegranie meczu eliminacji siatkarskiej Champions League w Wieluniu. Generalnie promocja siatkówki w regionie, współpraca z kibicami i organizacja imprez na wysokim poziomie stały na wysokim poziomie, do czego włodarze PGE Skry zdążyli nas już przyzwyczaić.

Warto docenić również postawę klubu wobec Bartosza Kurka, któremu bez pośpiechu i nacisków pozwolono się odbudować i powrócić na naturalną dla niego pozycję przyjmującego, z czego już wkrótce skorzysta zapewne nasza drużyna narodowa.

Przed sezonem 2017/18 dojdzie do kilku zmian personalnych w klubie, ale wszystko wskazuje na to, że zespół nie będzie słabszy niż obecnie. Oznacza to tyle, że kibiców żółto-czarnych czeka kolejny rok wielkich wyzwań i emocji. Także tych związanych z Klubowymi Mistrzostwami Świata, które zostaną rozegrane w grudniu tego roku w krakowskiej Tauron Arenie.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE