Naczepa ciężarówki pełna łatwopalnych produktów stanęła w płomieniach. Gdy na miejsce — ul. Merloniego w Radomsku przybyli strażacy, ogień zdążył się już rozprzestrzenić. Ratownicy zdołali wygrać z żywiołem, jednak zdecydowana większość przewożonego towaru uległa całkowitemu zniszczeniu. Wstępne straty wyniosły aż 400 tys. zł!
Od razu narodziło się pytanie, gdzie jest kierowca spalonej ciężarówki?
- Policjanci rozpoczęli poszukiwania kierowcy pojazdu, czyli 54-letniego mieszkańca województwa podkarpackiego. Na szczęście nie było go w zamkniętej kabinie. Nie było go również w pobliżu pojazdu. Policjanci zaczęli szukać informacji o ciężarówce w firmach działających na terenie strefy przemysłowej — informuje Aneta Wlazłowska, oficer prasowa radomszczańskiej policji.
Informacje na temat tego, kto kierował ciężarówką, mundurowi uzyskali w jednym z pobliskich zakładów. Jednak pomimo wielu prób nawiązania kontaktu, nie udało się namierzyć 54-latka. Ten pojawił się na miejscu dopiero około godziny 03:00, po tym, jak policjanci o całym zajściu poinformowali jego pracodawcę. W tym momencie spalone auto było już przygotowane do przewiezienia na parking strzeżony.
Kierowca tłumaczył, że pod zakład przyjechał około godziny 17:00. Wtedy miał dowiedzieć się, że na rozładunek musi czekać do rana — w związku z tym postanowił wycofać spod bramy firmy. Ten manewr wykonał jednak w nieprawidłowy sposób, a w efekcie naczepa zsunęła się do rowu.
- Mężczyzna nie mógł wyjechać z nasypu, a podczas prób wykonania tego manewru doszło najpewniej do rozgrzania jednej z opon w wyniku tarcia o asfalt. Gdy kierowca się oddalił, guma prawdopodobnie się zapaliła, wywołując cały pożar — informują strażacy z PSP Radomsko.
A gdzie poszedł kierowca? Do pobliskiego lokalu gastronomicznego, w którym miał szukać pomocy — ostatecznie jednak postanowił zjeść tam posiłek i napić się piwa, tak przynajmniej twierdził, ponieważ badanie alkomatem wykazało, że 54-latek miał promil alkoholu w organizmie.
Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna odpowie za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym, za co grozi kara grzywny. Sąd może jednak orzec zakaz prowadzenia pojazdów.
Komentarze (0)