Powiedzieć, że pan Łukasz złowił „taaaaką rybę” to jakby nie powiedzieć nic. Podczas ostatniego pobytu na Wiśle wraz z kolegą wyciągnęli z rzeki suma, który ważył aż 80 kilogramów i miał równo dwa metry długości.
Niezwykłego wyczynu dokonali w niedzielę, 3 września. Był wczesny ranek. Na zegarku dopiero co wybiła godz. 6, a nad wodą unosiła się gęsta mgła. W pewnym momencie sygnalizator zamontowany na jednej z wędek dał znać o braniu. Wędkarz momentalnie chwycił za „kija” i od razu wiedział, że przynętę chwycił wyjątkowy okaz. Po chwili wraz z kolegą wsiedli na zacumowaną łódkę i rozpoczęła się walka z gigantyczną rybą.
- Od razu było czuć, że to duże zwierzę – śmieje się Łukasz Rózga z Bełchatowa. - Wskoczyliśmy na łódkę, bo to jednak taką rybę trzeba holować, co z brzegu mogłoby być trudniejsze, żyłka mogłaby przetrzeć się o kamienie czy zahaczyć o drzewa.
Walka z olbrzymem trwała ponad pół godziny. Gdy już w końcu był przy łódce, nie lada problemem było wyciągnięcie 80-kilogramowego cielska z wody. Okazuje się, że wędkarze mają też na to swój sposób. Trzeba założyć odpowiednie rękawice. Przy drapieżnikach łatwo o skaleczenie, a sum posiada setki małych zębów, które wyglądają jak niewielkie igiełki. Bełchatowianin przyznaje, że ma swoją sprawdzoną metodę. Przy pierwszym kontakcie z dużymi okazami nie wyciąga ich od razu.
- Gdy już uda się podholować rybę w okolice łódki, to nie można od razu jej wyciągać, bo ona jeszcze walczy, a przy takiej masie można uszkodzić rękę, dlatego zasada jest taka, że przy pierwszym kontakcie trzeba dać „klapsa” w pysk i wtedy drapieżnik może jeszcze ostatni raz podjąć walkę. Później już jest łatwiej wyciągnąć, choć muszę szczerze przyznać, że z kolegą musieliśmy się trochę pomęczyć, żeby wyciągnąć te 80 kilogramów – opowiada pan Łukasz.
Wędkarz z Bełchatowa przyznaje, że do łowienia takich okazów trzeba mieć też trochę tężyzny fizycznej, bo utrzymać wędkę przez kilkadziesiąt minut walki z olbrzymem wcale nie jest tak łatwo, a emocje też dają o sobie znać.
- Jak ryba pójdzie w nurt, to potrafi sobie odjechać. Tak więc ręce czasami mdleją. Adrenalina jest ogromna, jak słyszmy dzwonek, że ryba bierze, to serce od razu szybciej bije – mówi Łukasz Rózga.
Bełchatowianin przyznaje, że choć to największy okaz, jaki udało im się złowić w tym roku, to pływają w Wiśle dużo większe osobniki. W ubiegłym roku wraz z kolegami udało im się przechytrzyć suma mierzącago 216 cm. W przypadku tego gatunku ryby, rekord Polski wynosi aż 261 cm.
Wędkarz zaznaczył też , że po zrobieniu zdjęcia od razu wypuścił olbrzymią rybę z powrotem do rzeki. Jak podkreśla, taką zasadą kieruje się od dawna, bo takie piękne okazy traktuje jak prawdziwe perełki polskich rzek.
Czy ma jakąś radę dla wędkarzy, którzy marzą o złowieniu olbrzymiej ryby?
- Jeździć i jeszcze raz jeździć na ryby. W domu takich okazów nie złowimy. Ważna jest cierpliwość i wytrwałość – dodaje.
Filmiki z połowów w wykonaniu wędkarza z Bełchatowa można śledzić na jego kanale na youtube o nazwie „Lubię duże sumy”.
Komentarze (0)