Nie bójmy się mówić o tym głośno: to zawody, które gwarantują ogromną dawkę pozytywnych emocji i niezrównaną ilość humoru widzom. W imprezie może wystartować każdy, kto zbuduje tytułowe, pływające „byle co”.
- Poprzednie dwie edycje imprezy są najlepszym dowodem na to, że ludziom fantazji i dystansu do siebie nie brakuje. Mam nadzieję, że i w tym roku będzie nie tylko pomysłowo i zabawnie, ale również licznie – mówi Bartosz Terlicki, organizator
Teraz trochę o zasadach. „Byle co” to pojazd, który przede wszystkim jest w stanie utrzymać się na wodzie. Gdy już ten warunek zostanie spełniony zostaje przepłynąć określony przez organizatorów dystans. W tym przypadku rzecz najważniejsza: „byle co” może być napędzane siłą mięśni, godnością i urokiem osobistym, gorącym dopingiem widzów, a nawet żaglem. Wszelkie elektrycznie czy spalinowe silnik są wykluczone! To jedyne obostrzenia, bo jeśli chodzi o formę czy wygląd organizatorzy mówią, żeby puścić wodze fantazji.
- W minionych edycjach pływały wozy strażackie, dziecięce łóżeczka, a nawet balia i wielkie beczki – wspomina Bartosz Terlicki i zachęca do jeszcze jednej aktywności: - nie będę ukrywał, że jurorzy oceniający „byle co” patrzą także na... stroje uczestników! Może więc warto, poza obłędnym pływającym „czymś” zainwestować w ciekawy ubiór!
Impreza organizowana przez Stowarzyszenie Przyjaciół Pływania odbędzie się na Wawrzkowiźnie. Zgłoszenia konkursowe odbywają się dniu zawodów, czyli w ostatnią niedzielę lipca. Wspólnie z organizatorami zachęcamy do konstruowania i budowania.
- Z naszych doświadczeń i relacji uczestników wynika, że sam start jest „tylko” zwieńczeniem świetnej zabawy jaka towarzyszy tworzeniu „ByleCzego”. Całe rodziny czy grupy przyjaciół niezwykle przyjemnie wspominają czas budowania i to z pewnością jest olbrzymią wartością dodaną do tej imprezy – podsumowuje Bartosz Terlicki.