Tragiczna historia Hellwigów podbije jutro serca bełchatowian

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Już jutro, w rocznicę Bitwy Warszawskiej mieszkańcy Bełchatowa przypomną sobie historię Nelly i Stefana Hellwigów. Są oni dowodem prawdziwej i bezgranicznej miłości, która stała się dla bełchatowian symbolem "Cudu nad Wisłą".

Bełchatowianie rocznicę tzw. "Cudu nad Wisłą" będą świętować jutro od godziny 10:30 na placu przed świątynią parafii Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika przy ul. Czyżewskiego. Pod pomnikiem Żołnierzy POW zostaną złożone kwiaty, po czym uczestnicy uroczystości pójdą do Parku Olszewskich przy Muzeum Regionalnym w Bełchatowie, aby odwiedzić grób Nelly i Stefana Hellwigów. Od godziny 11:35 bełchatowianie przejdą do parafii Narodzenia NMP przy ul. Kościuszki. Tam z kolei, wygłaszane będą przemówienia, składane kwiaty przy pomniku Pamięci Bełchatowian, odmówiona zostanie modlitwa za zmarłych oraz oddana będzie salwa honorowa. Po wszystkim, o godzinie 12:00 w ogrodach parafialnych odprawiona zostanie msza w intencji św. Ojczyzny. Dodatkowo w wydarzeniu weźmie udział dwójka ludzi, która wcieli się w role małżeństwa Hellwigów.

Ale dlaczego miłość Nelly i Stefana jest dla bełchatowian symbolem tego sierpniowego święta? Stefan poznał osiem lat młodszą Nelly podczas jednej z wizyt u swojego brata. Można powiedzieć, że para zakochała się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie wiadomo jak długo trwało ich narzeczeństwo, ale z opowieści wiemy, że wzięli oni ślub na około dwa miesiące przed decydującą fazą wojny polsko-bolszewickiej. Możemy spekulować, że był to maj/czerwiec 1920 roku.

Właśnie tego lata ze stolicy dobiegły ich złe wieści o wojnie. Stefan musiał walczyć - Synu, jedź, Ojczyzna wzywa - miała mu powiedzieć matka. Młoda Nelly nie chciała go zostawiać, wyruszyła z nim, aby w Warszawskim szpitalu zostać sanitariuszką. Młode małżeństwo nie miało szansy się sobą nacieszyć. Oboje wierni przysiędze małżeńskiej, dzielnie walczyli do 2 września, kiedy to nadeszła tragiczna wiadomość o śmierci Stefana. Jego ciało było zmasakrowane, a dowodem na to jest fakt, że rodzina zidentyfikowała jego ciało jedynie po wyszytych na bieliźnie inicjałach S.H. Jego ciało przewieziono najpierw do Warszawy, skąd miało później trafić do Bełchatowa.

Nelly, mimo że nie miała szansy na szczęśliwe życie ze swoim ukochanym, przysięgała, że zawsze pójdzie w ślad za mężem. 20 września znaleziono ją martwą, leżącą obok trumny Stefana. Popełniła samobójstwo, aby pojednać się z małżonkiem.

Dzień, w którym trumny Nelly i Stefana przewieziono do Bełchatowa, zapisały się w głęboko w pamięci mieszkańców. Wszystkie fabryki rozbrzmiały syrenami, w kościołach biły dzwony, a na ulicach stali mieszkańcy pogrążeni w żałobie. Pastor odmówił pochowania samobójczyni na poświęconej ziemi, jednak rodzina nie chciała rozdzielać kochanków. Zostali więc złożeni przy tzw. "świątyni dumania", czyli altanie (w dzisiejszym parku Olszewskich), gdzie para spędzała romantyczne chwile przed ślubem. Ich nagrobki znajdują się tam do dziś.

Właśnie tę historię bełchatowianie lubią najbardziej i wybrali ją na symbol święta "Cudu nad Wisłą".

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE