Obostrzenia i zakazy związane z epidemią koronawirusa są ciągle luzowane. Od początku tygodnia, najmłodsze dzieci z klas I-III mogą już uczęszczać na zajęcia wychowawczo – dydaktyczne. Nie obyło się oczywiście bez specjalnych zasad, które mają zniwelować ryzyko rozprzestrzeniania się choroby. Grupy mogą liczyć maksymalnie 14 osób, pomieszczenia muszą być dezynfekowane, zniknęły też wszelkie zabawki czy przedmioty (jak choćby dywany), które nie mogą być w prosty sposób poddane sterylizacji.
Okazuje się jednak, że bełchatowscy rodzice nie są przekonani do pomysłu otwarcia szkół w chwili, gdy zagrożenie związane z SARS-CoV-2 całkowicie nie minęło. W sumie do klas i-III w bełchatowskich szkołach zapisanych jest 1743 uczniów, w ławkach pojawiło się jednak zaledwie... około 20 dzieci.
Zdecydowanie lepiej sytuacja wygląda w Niepublicznej Szkole Podstawowej w Bełchatowie.
Rodzice obdarzyli nas dużym zaufaniem, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Włożyliśmy masę pracy by sprostać wszelkim obostrzeniom nałożonym przez GiS, dzięki czemu do szkoły przychodzi już zdecydowana większość uczniów. Z 75 dzieci zapisanych klas I-III, na zajęcia uczęszcza już 51. Pozostałe maluchy marzą o powrocie do szkoły – mówi Edyta Jabłońska, właścicielka Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Bełchatowie.
Dużo większym zainteresowaniem cieszą się konsultacje zorganizowane dla uczniów klas ósmych. Na zajęciach z języka polskiego oraz matematyki pojawia się kilkudziesięciu młodych bełchatowian.
Jeżeli chodzi o konsultacje dla klas VII, mamy już niespełna 60 osobową grupę, która na takie zajęcia uczęszcza – mówi Łukasz Politański, wiceprezydent Miasta Bełchatowa.
Wiceprezydent zauważył też, że dla wielu rodziców forma zajęć zdalnych w dalszym ciągu jest satysfakcjonująca, dlatego też zdecydowali się nie wysyłać jeszcze dzieci do szkół.