- Córka zapuszczała włosy do komunii. Po uroczystości powiedziała, że musi je obciąć, bo ją denerwują. Zaczęłyśmy myśleć co zrobić z tymi włosami, żeby nie wylądowały w koszu. Znalazłyśmy fundację WeGirls, która wsparła nas w inicjatywie zbierania włosów i tak powstała akcja - mówi jej inicjatorka Katarzyna Sztandera.
Kiedy spotkaliśmy w czerwcowe popołudnie Nikolę – niejako prowodyrkę przedsięwzięcia - już cieszyła się z nowej, krótkiej fryzury.
- Chciałam zrobić przyjemność tym dzieciom, które mają raka. Moje włosy były już za długie i bardzo mi przeszkadzały podczas wspinania się na ściance, a teraz dadzą radość - mówi Nikola.
Rzeczywiści wie co mówi, kosmyki jej i jej koleżanek posłużą do przygotowania peruk dla małych pacjentów, którzy w toku onkologicznego leczenia stracili swoje włosy.
- Obowiązkowa minimalna długość włosów to 25 cm, ale dużo osób zdecydowało się oddać zdecydowanie więcej... Zdarzały się nawet półmetrowe warkocze! - podkreśla w trakcie fryzjerskiej pracy Klaudia Stanisławska, absolwentka ZSP nr 4, jedna z pięciu fryzjerek, która wsparła akcję.
Spektakularne cięcie trwało blisko sześć godzin, na miejscu obcięto trzydzieści pięć warkoczy, do „Czwórki” trafili też darczyńcy, którzy wcześniej obcięli włosy i zdecydowali się obdarować fundację.
- Przebieg akcji zdecydowanie przerósł nasze oczekiwania – podkreśla z satysfakcją Katarzyna Sztandera i dodaje: - po takim debiucie nabiera się ochoty na jeszcze więcej i już dziś mogę powiedzieć, ze akcję będziemy powtarzać.