Posesja, na której zgromadzono setki beczek i mauzerów z chemikaliami, położona jest tuż przy drodze wojewódzkiej 483 pomiędzy Szczercowem i Chabielicami. Teren otoczony jest betonowym płotem. Wzdłuż ogrodzenia posadzono też drzewa, które miały zasłonić to co znajduje się w środku. Ogromny teren przypomina wysypisko śmieci - wszędzie widać porozrzucane opony i beczki. W kilku rzędach poustawiano też mauzery i beczki.
Dzikiego składowiska w tajemnicy zbyt długo nie udało się jednak utrzymać. Szokującego odkrycia w styczniu 2020 roku dokonała Straż Gminna w Szczercowie. Na miejscu pojawiła się policja i straż pożarna, a także inspektorzy ochrony środowiska. Okazało się, że 2 hektary posesji zostały wydzierżawione firmie, której właścicielem jest mieszkaniec Warszawy, a na rozległy teren zwożone były odpady i chemikalia. Zatrzymano dwie osoby, wszczęto też prokuratorskie śledztwo.
Choć minęło kilkanaście miesięcy, to beczki i mauzery wciąż zalegają na posesji. Sami mieszkańcy mówią o tykającej „bombie ekologicznej”, która w każdej chwili może doprowadzić do skażenia okolicy. Kontrolę przeprowadził Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Piotrkowie Tryb. Ta wykazała, że chemikalia przedostają się już do gleby i konieczne jest ich jak najszybsze usunięcie.
- W pobranych próbkach gleby stwierdzono przekroczenia dopuszczalnych zawartości substancji określonych w przepisach – mówi Marcin Wężyk, kierownik Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu w Piotrkowie Tryb.
WIOŚ zwrócił się do gminy Szczerców o usunięcie odpadów z uwagi „na zagrożenia dla życia lub zdrowia ludzi lub środowiska”. Po kolejnych zgłoszeniach od mieszkańców Chabielic, inspektorzy na terenie posesji pojawili się aż trzykrotnie.
- Aktualnie, sprawa doprowadzenia do usunięcia odpadów, zalegających na terenie omawianej posesji w Chabielicach pozostaje w kompetencjach Wójta Gminy Szczerców – mówi Marcin Wężyk z WIOŚ w Piotrkowie Tryb.
Krzysztof Kamieniak, wójt gminy Szczerców przyznaje, że usunięcie takiej ilości toksycznych odpadów to dla samorządu ogromny problem. Według wstępnych szacunków koszt ich utylizacji może wynieść od 12 do nawet 20 milionów złotych!
- To jest trudna sytuacja, bo dlaczego z budżetu gminy z podatków płaconych przez mieszkańców, mamy usuwać efekt czyjejś nielegalnej działalności na prywatnej działce?– pyta Krzysztof Kamieniak.
Jak zaznacza, nie wyobraża sobie sytuacji, gdy gmina zrezygnuje z inwestycji, na które czekają mieszkańcy, tylko po to, aby z budżetu przesunąć ogromne pieniądze na likwidację dzikiego składowiska odpadów. O tym, jak trudna jest to sytuacja dla gminy świadczy podany przez włodarza przykład. W ubiegłym roku samorząd zabezpieczył 100 tys. zł na usunięcie uszkodzonych beczek, które w największym stopniu mogą zagrażać środowisku. Zgłosiła się jedna firma, ale gmina przetarg musiała unieważnić, bo startujący w przetargu nie przedstawił wszystkich wymaganych dokumentów w sprawie sposobu utylizacji odpadów.
Wójt Kamieniak zapewnia, że gmina robi co w jej mocy, aby problem rozwiązać. Toczy się postępowanie podatkowe wobec właściciela działki. Wszczęte zostanie też postępowanie wobec firmy, która składowała odpady. Zgodnie z ustawą o odpadach właściwy organ – w tym przypadku gmina – musi usunąć odpady zagrażające życiu i środowisku, a następnie od posiadacza odpadów żądać zwrotu poniesionych przez siebie kosztów. W tym przypadku może być to niezwykle trudne, a sprawa może ciągnąć się latami.
Gmina zamierza wystąpić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o dotację na uprzątnięcie terenu.
- Nie będziemy mieli innego wyjścia jak szukać środków z budżetu państwa. Każdego roku, w związku z działalnością kopalnianej odkrywki, oddajemy po kilka milionów złotych w ramach tzw. „janosikowego” na pomoc dla biedniejszych gmin. Teraz czas, aby państwo nam pomogło – mówi Krzysztof Kamieniak.
Urząd wystąpił do WIOŚ w Piotrkowie Tryb. o udostępnienie danych odnośnie rodzaju składowanych odpadów. Inspektorzy pobrali bowiem wiele próbek, na podstawie których można je teraz odpowiednio sklasyfikować. Gmina poprosiła też o pomoc w znalezieniu specjalistycznych firm, które mogłyby się tym zająć.
- Musimy mieć wiedzę, jakiego rodzaju to są odpady i w jaki sposób trzeba będzie je utylizować – mówi Krzysztof Kamieniak.
Komentarze (0)