- Strajk będzie polegał na tym, że nauczyciele będą pracowali tylko przez 40 godzin tygodniowo i będą wykonywali zadania opisane w przepisach prawa oświatowego. Nie będziemy wykonywali tego, co stało się niepisaną normą, np. pełnienie opieki podczas wycieczek szkolnych czy „zielonych szkół”, podczas których nauczyciel odpowiada przez 24 godziny za ucznia - opisuje strajk szef ZNP Sławomir Broniarz. – Nie będziemy realizować zadań, które były przez nas wykonywane, a za które nie otrzymywaliśmy żadnych pieniędzy.
Chodzi m.in. o sobotnio-niedzielne konkursy, zajęcia organizowane w dniu wolnym od pracy, sporządzanie sprawozdań z pracy dydaktycznej szkoły, inwentaryzację obiektów szkolnych, w tym np. biblioteki.
- Przygotowaliśmy taki katalog zadań i chcemy go przekazać nie tylko nauczycielom, ale poinformować o tym także ministra edukacji narodowej – powiedział prezes ZNP.
Nowy protest rozpocznie się po wyborach parlamentarnych.
– Nie chcemy tego robić w przededniu wyborów, mamy w pamięci negatywne działania wobec naszego środowiska, cały hejt i pomówienia. Dlatego zrobimy to tuż po wyborach – wyjaśniał Sławomir Broniarz
Strajk to efekt badania sondażowego przeprowadzanego wśród nauczycieli we wrześniu. Nauczyciele odpowiadali na trzy pytania: dotyczące polityki edukacyjnej, oceny systemu edukacyjnego oraz formy ewentualnego protestu. W badaniu wzięło udział ponad 220 tys. nauczycieli, a za strajkiem opowiedziało się ponad 50 procent z nich. Dodatkowo prawie 20 proc. chciało odwieszenia strajku czynnego, czyli takiego jak w kwietniu.
– Mamy to "z tyłu głowy" i będziemy brać pod uwagę – stwierdził prezes ZNP.