Branża gastronomiczna jest jedną z tych, które najmocniej odczuwają skutki pandemii koronawirusa. Jedzenie, już od kilku miesięcy możemy zamawiać jedynie na wynos, a wielu restauratorów mówi o spadku przychodów nawet o kilkadziesiąt procent.
Do tej pory, rządowe wsparcie opierało się o pomoc finansową, nie brakuje jednak przedsiębiorców, którzy twierdzą, że nie mogli skorzystać z "tarczy". Tym razem, ekipa rządząca zamiast dopłat czy rekompensat chce zachęcić Polaków do zamawiania jedzenia na dowóz. Pomysł polega na wprowadzeniu tzw. bonów żywnościowych, które można będzie wykorzystać właśnie w restauracjach.
Na czym miałoby polegać to rozwiązanie? Przede wszystkim trzeba wspomnieć, że ważnym elementem tej układanki są sami przedsiębiorcy. To oni bowiem – jak wynika z rządowych zapowiedzi – mieliby kupować bony żywnościowe dla swoich pracowników. Do inicjatywy dopłacałoby oczywiście państwo. Przedsiębiorca płaciłby więc przykładowo 100 zł, a w efekcie pracownik otrzymałby bon o wartości 200 czy 300 zł, który mógłby wykorzystać, zamawiając posiłki na wynos w dowolnej restauracji.
Rządowe plany nie mogły oczywiście umknąć uwadze internautów, którzy często w prześmiewczy sposób komentowali proponowane rozwiązanie. Nie zabrakło nawiązań do czasów PRL-u i znanych z minionych lat "kartek na jedzenie". Wiele osób zadawało też pytanie, w jaki sposób miałoby być finansowane takie wsparcie, rząd nie ma bowiem własnych pieniędzy, w efekcie, za wszystko zapłaciliby podatnicy.
- Przedsiębiorca zapłaci 100 zł, potem rząd dołoży drugie tyle z podatku, który zapłacił... przedsiębiorca. Czego tu nie rozumieć? - komentował jeden z internautów.
Na chwilę obecną jest to jedynie propozycja i nie ma jasnych informacji, kiedy mogłaby zostać wprowadzona w życie.
Komentarze (0)