Było chwilę po północy, w czwartek, 28 września, gdy w jednym z bloków przy ulicy Hubala na osiedlu Przytorze doszło do groźnie wyglądającego zdarzenia. Jak przekazuje Michał Wieczorek, rzecznik bełchatowskiej straży pożarnej, służby otrzymały zgłoszenie o kobiecie, która wypadła z balkonu na wysokości ok. 3 metrów.
Na miejsce udali się ratownicy medyczni. W tym momencie sprawa jednak bardzo się skomplikowała. Okazuje się bowiem, że kobieta po upadku miała wrócić do swojego mieszkania i wezwać pomoc. Jednak gdy na miejscu pojawił się zespół pogotowia, nikt nie otwierał drzwi. W związku z tym poproszono o pomoc strażaków z bełchatowskiej komendy.
Jak relacjonuje Wieczorek, strażacy udali się na miejsce, jednak pod wskazanym adresem nie było osoby poszkodowanej. Rozpoczęto zatem poszukiwanie kobiety. Po chwili odnalazła się… wśród osób spacerujących dookoła bloku. Dopiero wówczas miała przyznać się służbom, że to ona zadzwoniła po pomoc. Na miejscu interweniowali również policjanci z bełchatowskiej komendy.
- Pierwotnie zgłoszenie dotyczyło bloku na ulicy Hubala, którego w ogóle nie ma. Policjanci, objeżdżając teren, ustalili, o który blok chodzi. Gdy zajechali na miejsce, to przed klatką była już zgłaszająca, która znajdowała się pod znacznym działaniem alkoholu – relacjonuje Marta Płomińska z KPP w Bełchatowie.
Kobieta uskarżała się na ból kręgosłupa. W związku z tym obecny na miejscu zespół pogotowia przetransportował ją do szpitala. Jak wyjaśnia Płomińska, zgłoszenia kobiety nie można uznać za bezpodstawne, ponieważ finalnie potrzebowała ona interwencji służb (pogotowia).
Komentarze (0)