Pod wpisem, który umieściła na jednej z facebook-owych grup pani Dagmara pojawiły się dziesiątki komentarzy. Okazuje się, że inwazja biedronek objęła cały Bełchatów, a także okoliczne miejscowości, internauci wspominają o Kurnosie, Woli Krzysztoporskiej czy Kalisku.
- U nas jest tak samo masakra po prostu nie wiadomo jak się tego pozbyć - komentowała pani Sandra.
- U mnie też, pełno na balkonie i do domu włażą - pisała pani Basia.
Czym są owady, które szturmują mieszkania bełchatowian? To tzw. Arlekiny, czyli biedronki azjatyckie, które do Polski trafiły około 15 lat temu. Najprawdopodobniej zostały sprowadzone z Ameryki Północnej, gdzie w XIX wieku były hodowane do zwalczania mszyc. Ten gatunek charakteryzuje się przede wszystkim rozmaitym ubarwieniem – od żółtego, przez pomarańczowy i czerwony, na czarnym kończąc. Dodatkowo są one nieco większe od polskich biedronek, mają też więcej kropek (nawet 23).
W październiku biedronki azjatyckie zaczynają szukać zimowego schronienia. Najczęściej szukają zacisznych, ciemnych miejsc – jak szczeliny czy szpary elewacji domu, a ich skupiska mogą liczyć nawet kilka tysięcy osobników.
Poza tym, że obecność Arlekinów na balkonach czy w mieszkaniach jest uciążliwa, ten gatunek może też okazać się niebezpieczny. Biedronki azjatyckie mogą boleśnie ukąsić – zazwyczaj takie ugryzienie jest niegroźne, jednak u osób uczulonych może wywołać obrzęk, pokrzywkę, a nawet spowodować problemy z oddychaniem.
Na szczęście same owady nie są agresywne – ukąszą dopiero w reakcji na zagrożenie. Niebezpieczna jest jednak również wydzielina z ich odwłoków. Dlatego właśnie nie zaleca się dotykać biedronek, płyn może pozostać na rękach, a dalej dostać się do oczu – to z kolei grozi zapaleniem spojówek.
Jak pozbyć się niechcianych owadów? Odstrasza je mentol lub kamfora, najlepszym sposobem jest jednak lampa owadobójcza.