PlusLiga: Sensacja w Bełchatowie, Cuprum lepsze od PGE Skry
Choć wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że powrót do rywalizacji w PlusLidze po miesięcznej przerwie łatwy dla podopiecznych Michała Mieszka Gogola nie będzie, to chyba nikt nie spodziewał się klęski w domowej konfrontacji z Cuprum Lubin. Zwłaszcza, że kilka dni wcześniej żółto-czarni, w swoim pierwszym spotkaniu po kwarantannie, rozbili na wyjeździe MKS Będzin bez straty chociażby jednego seta i zwyciężając bardzo wysoko w małych punktach (+19).
"Na pewno najbliższe miesiące będą bardzo trudne. Runda zasadnicza kończy się w lutym i czekają nas minimaratony siatkarskie. Istotny jest fakt, że jeśli chodzi o budowanie nowej firmy, to nie możemy sobie pozwolić na cięższy mikrocykl treningowy, jaki mieliśmy na przełomie 2019 i 2020 roku. To nam wtedy bardzo pomogło i w styczniu i lutym wyglądaliśmy bardzo dobrze. Zrobiliśmy taki reset organizmów. Teraz tego nie będzie. Jesteśmy w kontakcie z ligą i innymi klubami i staramy się uzupełniać kalendarz, choć nie jest to łatwe. Czekają nas momenty, kiedy rozegramy nawet sześć meczów w dziesięć dni. Trzymam kciuki za zawodników, ich zdrowie oraz nasz sztab medyczny, żeby stawiali chłopaków jak najszybciej na nogi. Do tej pory świetnie pracują" – mówił jeszcze przed powrotem do rywalizacji trener Gogol.
W sobotniej potyczce z walczącymi o utrzymanie w elicie siatkarzami Cuprum Lubin gra bełchatowian wyglądała dobrze tylko do stanu 18:18 w pierwszej partii, a zaczęło się jeszcze bardziej obiecująco, bo od prowadzenia 8:4. Później było już tylko gorzej. Goście w końcówce inauguracyjnej odsłony odskoczyli najpierw na dwa punkty (19:21), a następnie na trzy (21:24) i taką też różnicą wygrali premierowego seta. Kolejne partie to koncert gry przyjezdnych, którym PGE Skra tylko momentami była w stanie dotrzymać kroku. Wyniki drugiego i trzeciego seta mówią same za siebie: 18:25 i 21:25.
Czego dzisiaj zabrakło? Porównując sobotni występ do tego przeciwko będzinianom, gołym okiem było widać, że żółto-czarni odstawali fizycznie. Nie było już tej dynamiki i przede wszystkim mocy. Mając jednak w pamięci jak długa była przerwa w treningach i graniu, nie mogło jej być. Na świeżości można zagrać jeden dobry mecz, ale na dłuższą metę tak to nie działa. Odbudowa formy trwa na ogół mniej więcej tyle samo, co przerwa, więc na pięknie grającą PGE Skrę będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.
Bełchatowski zespół potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie, ale tego czasu tak naprawdę nie ma, bo już w najbliższą środę rozegra kolejny mecz PlusLigi, w którym zmierzy się na wyjeździe z VERVĄ Warszawa ORLEN Paliwa.
PGE Skra Bełchatów vs Cuprum Lubin 0:3 (22:25; 18:25; 21:25)
PGE Skra: Łomacz, Katić, Huber, Filipiak, Ebadipour, Bieniek, Piechocki (libero) oraz Mitić, Sawicki
Cuprum: Tavares, Penchev, Gunia, Jimenez, Ferens, Smoliński, Makoś (libero) oraz Lorenc
FORTUNA 1 Liga: Ambitny GKS nie powstrzymał Korony
Nieco wcześniej od siatkarzy swój mecz rozpoczęli piłkarze z Bełchatowa, którzy w ramach 13. kolejki FORTUNA 1 Ligi podejmowali na GIEKSA Arenie Koronę Kielce, spadkowicza z PKO Bank Polski Ekstraklasy. Niestety również "Brunatni" ponieśli porażkę, pomimo bardzo ambitnej postawy. Choć im brawa należą się już za samo wyjście na boisko, bo wielu sportowców na ich miejscu mogłoby w ogóle odpuścić sobie granie.
Mowa oczywiście o powracających jak bumerang problemach natury finansowo-organizacyjnej, o których pisaliśmy na naszych łamach w mijającym tygodniu. Biało-zielono-czarni ograniczyli się do opóźnienia wyjścia z szatni, przez co mecz rozpoczął się nieco później niż pierwotnie zaplanowano. Ponadto na koszulkach pod reklamą miasta Bełchatów znalazło się jakże wymowne pytanie "CO DALEJ....?!".
Przechodząc do samego występu przeciwko kielczanom, w pierwszej połowie byliśmy świadkami ligowej rąbanki. Wystarczy powiedzieć, że mieliśmy więcej kartek niż celnych strzałów. W sumie sędzia pokazał ich aż sześć, z czego pięć dla drużyny gości, w tym czerwoną dla jej trenera. W drugiej odsłonie coraz częściej do głosu dochodzili piłkarze z Kielc, w których barwach wyróżniał się świetnie znany u nas Emile Thiakane.
W 58. minucie Jacek Kiełb stanął przed szansą otworzenia wyniku z rzutu karnego, ale jego intencje wyczuł Paweł Lenarcik, który popisał się skuteczną obroną jedenastki. Przy drugiej, podyktowanej na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry, nie miał już szans. Jacek Podgórski uderzył w jeden róg bramki, Lenarcik poszedł w drugi i zrobiło się 0:1.
Na odwrócenie losów meczu zabrakło już czasu i tym samym piąta porażka GKS-u Bełchatów w rozgrywkach FORTUNA 1 Ligi 2020/2021 stała się faktem. Szansa na kolejną zdobycz punktową w sobotę 28 listopada podczas wyjazdowej konfrontacji z Radomiakiem Radom. O ile drużyna nie zdecyduje się na radykalniejszą formę protestu niż ta dzisiejsza.
GKS Bełchatów vs Korona Kielce 0:1 (0:0)
Bramki: Jacek Podgórski (85. - karny).
Żółte kartki: Gancarczyk - Długosz, Thiakane, Kordas, Petrović, Kiełb.
GKS Bełchatów: 1. Paweł Lenarcik - 70. Marcin Sierczyński, 18. Arkadiusz Najemski, 21. Mariusz Magiera, 24. Bartłomiej Eizenchart - 30. Łukasz Wroński (87, 99. Jakub Bator), 5. Michał Pawlik (62, 74. Jakub Witek), 19. Waldemar Gancarczyk, 71. Patryk Makuch, 23. Dawid Błanik (70, 9. Patryk Winsztal) - 59. Przemysław Zdybowicz (70, 11. Maciej Mas).
Korona Kielce: 88. Marek Kozioł - 25. Grzegorz Szymusik, 4. Themistoklís Tzimópoulos, 27. Rafał Grzelak, 23. Kornel Kordas - 6. Jacek Podgórski, 55. Marcel Gąsior (22, 8. Zvonimir Petrović), 37. Iwo Kaczmarski, 11. Émile Thiakane, 10. Jacek Kiełb (80, 29. Dawid Lisowski) - 16. Wiktor Długosz (90, 19. Paweł Łysiak).
Komentarze (0)