Trener Michał Mieszko Gogol wraz ze swoim sztabem zdecydował, że szansę przeciwko rzeszowianom dostanie serbski przyjmujący Milan Katić, który zastąpił w wyjściowym zestawieniu Artura Szalpuka i spisał się wyśmienicie.
To właśnie reprezentant Plavich otrzymał statuetkę dla najlepszego zawodnika środowego spotkania. Obiektywnie lepszy był Milad Ebadipour, który zdobył więcej punktów (15 do 13) i na wyższej skuteczności (54% do 44%), ale widocznie doceniono wkład nominalnego dublera, który wywiązał się ze swojej roli w sposób wzorowy, co nie jest wcale łatwe, kiedy większość sezonu spędza się w kwadracie rezerwowych.
Ligowy klasyk nie dostarczył spodziewanych emocji, bo przyjezdni nie stanęli na wysokości zadania. Ich skład na papierze może robić wrażenie nawet pomimo problemów z urazami kilku graczy, ale na parkiecie wygląda to już dużo słabiej, co bezlitośnie wykorzystali bełchatowianie, którzy pomimo nie najlepszej postawy w polu zagrywki wygrali mecz w trzech setach. W poszczególnych partiach wyglądało to tak: 25:19, 25;23 i 25:22.
Wynik jest dla PGE Skry optymalny nie tylko ze względu na ligową tabelę, ale też z powodu na terminarz. Udało się zaoszczędzić mnóstwo sił, które będą bardzo potrzebne podczas nadchodzących konfrontacji z kędzierzynianami, warszawianami i jastrzębianami, które odbędą się 24, 27 i 30 listopada. To będą tzw. mecze prawdy, czyli prawdziwa weryfikacja dla podopiecznych Michała Mieszko Gogola na obecnym etapie sezonu.
Póki co PGE Skra Bełchatów zajmuje drugą pozycję w stawce i utrzyma ją, jeśli warszawianie nie zdobędą dziś punktów w Kędzierzynie-Koźlu.
PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia 3:0 (25:19, 25:23, 25:22)
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Wlazły, Katić, Kłos, Piechocki (libero) oraz Huber
Asseco Resovia: Komenda, Marechal, Krulicki, Schulz, Hoag, Kosok, Perry (libero), Mariański (libero) oraz Shoji, Buszek, Rousseaux, Lemański