Spotkanie z radomianami, którzy niespodziewanie zajmują pozycję wicelidera PlusLigi, rozpoczęło się dla podopiecznych Roberta Piazzy i Michała Winiarskiego źle, żeby nie napisać, że tragicznie. Porażka w inauguracyjnej odsłonie w stosunku 16:25 wywołała konsternację wśród kibiców zgromadzonych na trybunach hali „Energia”.
W drugiej odsłonie bełchatowianie wrócili do gry na poziomie, do którego nasz przyzwyczaili, ale goście też nie zamierzali spuszczać z tonu, dzięki czemu byliśmy świadkami zaciętej walki, z której zwycięsko o włos wyszli zawodnicy PGE Skry (25:23). Był to przełomowy moment niedzielnego pojedynku.
W dwóch kolejnych partiach nie było już wątpliwości, który zespól jest tym lepszym. Żółto-czarni kontrolowali boiskowe wydarzenia, dość pewnie wygrywając sety numer trzy i cztery. Kończyły się one wynikami 25:21 i 25:21 dla Mariusza Wlazłego i spółki.
Kapitan i atakujący bełchatowian zdobył siedemnaście oczek, co było drugim wynikiem w zespole. Więcej o trzy punkty zanotował bowiem Artur Szalpuk. Tym razem jednak statuetka dla MVP nie trafiła do żadnego z nich. Zgarnął ją rozgrywający Grzegorz Łomacz.
Dobre humory po zwycięstwie zmącił nieco uraz środkowego Karola Kłosa, który w czwartym secie był zmuszony do opuszczenia parkietu. Według pierwszych doniesień płynących z klubu, zawodnika czeka najprawdopodobniej dwutygodniowa przerwa.
Kolejnym wyzwaniem przed jakim staną siatkarze PGE Skry będzie środowa potyczka z GKS-em w Katowicach (godzina 18:00). Trzy dni później, 15 grudnia o godzinie 14:45, żółto-czarni podejmą zespół Stoczni Szczecin, o ile ten zdoła uporać się ze swoimi problemami.
PGE Skra Bełchatów - Cerrad Czarni Radom 3:1 (16:25, 25:23, 25:21, 25:19)
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kłos, Wlazły, Szalpuk, Kochanowski, Piechocki (libero) oraz Teppan, Droszyński, Fiel, Orczyk
Cerrad Czarni: Vincić, Fornal, Huber, Żigałow, Żaliński, Pajenk, Ruciak (libero) oraz Filip, Kwasowski, Ostrowski
