Co z tą Skrą?

Opublikowano:
Autor:

Co z tą Skrą? - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Siatkarze PGE Skry Bełchatów przegrali we wtorkowy wieczór w wyjazdowym meczu Ligi Mistrzów z belgijskim zespołem Greenyard Maaseik. Martwi nie tyle sama porażka, co przede wszystkim jej rozmiary. Żółto-czarni nie potrafili bowiem wygrać ani jednego seta!

Tak naprawdę bełchatowianie byli równorzędnym rywalem dla drużyny gospodarza tylko w jednym secie, tym trzecim, kiedy wydawało się, że w końcu udało im się przejąć inicjatywę. Tyle, że dobra postawa na początku tej partii nie przełożyła się na równie udaną końcówkę i ostatecznie po grze na przewagi, po raz trzeci tego wieczora, lepsi okazali się siatkarze z Maaseik.

Poszczególne partie, patrząc z perspektywy Mariusza Wlazłego i spółki, kończyły się wynikami: 21:25, 22:25 i 27:29. Co zdecydowało o takim, a nie innym rezultacie? Kluczowa była różnica w błędach własnych obu ekip. Gospodarze popełnili ich zaledwie piętnaście, a zawodnicy z Bełchatowa aż dwadzieścia pięć, z czego osiem w ataku.

„Tak naprawdę goniliśmy przez cały mecz. Szkoda drugiego seta, bo byliśmy już na remisie, mimo niezłego łomotu na początku meczu. Doszliśmy przeciwnika i znów odjechał nam na kilka punktów. W trzecim secie prowadziliśmy i to z kolei rywal nas dogonił. Nie ma reguły czy początkowo przegrywamy czy wygrywamy. Gra nam się na razie ciężko i powolnie, szczególnie patrząc na skrzydłowych Greenyardu, którzy są niewysocy, a grali szybko i dynamicznie. My nie mogliśmy za tym nadążyć. Rywale zasłużyli na to zwycięstwo” - powiedział po meczu powracający do gry po kontuzji Karol Kłos (cytat za skra.pl).

To pierwsza porażka PGE Skry w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, więc dramatu nie ma, ale martwić może fakt, że to zarazem szósta przegrana w siedmiu ostatnich pojedynkach o stawkę, do czego kibice w Bełchatowie nie są przyzwyczajeni i przyzwyczajać się nie chcą.

Jasne, że na koniec sezonu liczy się przede wszystkim to co w gablocie, czyli trofea, a jedno żółto-czarni już w bieżących rozgrywkach wywalczyli (Superpuchar Polski – przyp. red.). Mimo wszystko trudno jednak przejść obojętnie obok ostatnich fatalnych, nie bójmy się słów, wyników bełchatowskich siatkarzy.

Po trzech przegranych w Klubowych Mistrzostwach Świata z europejskimi potentatami PGE Skra była chwalona za walkę. W pełni zasłużenie, bo taką faktycznie podjęła i była bliska sprawienia niespodzianki, jaką byłby awans do strefy medalowej. Szansę tą wypuściła z rąk na własne życzenie w potyczce z Fakiełem Nowyj Urengoj.

Trudno jednak zrozumieć porażki za zero punktów z Wartą Zawiercie (1:3) i przede wszystkim z GKS-em Katowice (0:3), które spowodowały, że podopieczni Roberto Piazzy i Michała Winiarskiego spadli na szóste miejsce w tabeli PlusLigi, a do liderującej ZAKSY tracą już siedemnaście oczek przy jednym meczu rozegranym mniej.

To właśnie z tym rywalem PGE Skra Bełchatów zmierzy się w najbliższej kolejce ligowej (sobota 22 grudnia, godzina 14:45). Przebieg tego pojedynku pomoże nam odpowiedzieć na pytanie, czy to poważny kryzys formy czy tylko zbieg niekorzystnych okoliczności i lekka zadyszka.

Przed sobotnim klasykiem trudno być optymistą, ale hala „Energia” to prawdziwy bastion żółto-czarnych, o czym w tym sezonie przekonały się takie rewelacje ligi jak ONICO Warszawa czy Cerrad Czarni Radom. Kędzierzynianie też nie mają dobrych wspomnień z bełchatowskiej hali, w której przegrali dwa ostatnie pojedynki.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE