Na obszarze około 1600 metrów kwadratowych płonęły elektrośmieci. Do pożaru doszło w firmie zajmującej się przetwarzaniem tych odpadów, a konkretnie w jednej z hal, w której między innymi ze zużytych lodówek wydobywana była pianka poliuretanowa.
- Tego materiału było około 300 metrów sześciennych. Pianka ma bardzo dużą "dymotwórczość", dlatego ten gęsty, czarny dym był widoczny z odległości kilkunastu kilometrów od miejsca pożaru - wyjaśnia mł. bryg. Wojciech Pawlikowski, obecny na miejscu akcji zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w PSP w Piotrkowie Trybunalskim
W akcji gaśniczej brało udział 60 strażaków i 15 zastępów straży z terenu całego powiatu piotrkowskiego. Przez wzgląd na specyfikę zdarzenia niezbędnym okazało się też wsparcie specjalistycznych jednostek.
- W trakcie akcji został zadysponowany samochód rozpoznania chemicznego z JRG 4 z Łodzi oraz samochód z zapasowymi butlami powietrznymi dla ratowników, którzy wchodzili w strefę zadymienia, a także cysterna z 18 metrami sześciennymi wody z JRG Tomaszów Mazowiecki - mówi Pawlikowski i dodaje: - Zawalił się żelbetowy dach hali i to bardzo utrudniało nam dotarcie do zarzewia ognia, które znajdowało się pod przyciśniętą konstrukcją.
Akcja gaśnicza zakończyła się około 2.30 w nocy, niemniej jednak przy Topolowej został jeszcze jeden samochód.
- Do godz. 4 nic się nie działo i jednostka zjechała do bazy, ale dzisiaj o godz. 7.30 dostaliśmy zgłoszenie, że w miejscu pożaru znów pojawił się dym. Okazało się, że w pogorzelisku znajdują się jeszcze trzy niewielkie zarzewia, po półgodzinnej akcji dogaszania strażacy wrócili do jednostki - dodaje mł. brygadier Wojciech Pawlikowski.
W tej chwili trwa liczenie strat (strażacy mówię o 90 tysiącach, policja o 200) i wyjaśnianie przyczyn pożaru.
- Przypuszczalna przyczyna wskazana przez strażaków to podpalenie, ale tą ostateczną wersję zdarzeń, ustala policja - wyjaśnia Pawlikowski