reklama
reklama

Dantejskie sceny na nieczynnej fermie zwierząt futerkowych. Interweniowała policja [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Region Kilka dni temu, aktywiści z Fundacji Viva wybrali się do miejscowości Kietlin (powiat radomszczański), by udokumentować, jak wygląda proces zamykania fermy zwierzat futerkowych. To, co zastali na miejscu, przypomina sceny z horrorów...
reklama

Aktywiści, którzy działają w Fundacji Viva, z pewnością nie spodziewali się, że wizyta na niedziałającej już fermie zwierząt futerkowych w Kietlinie (pow. radomszczański) przyprawi ich o dreszcze. Łukasz Musiał, jeden z działaczy Vivy na łamach portalu radomsko24 relacjonował, że na fermę wybrali się, by udokumentować to, jak wygląda proces ich zamykania.

- Dużo się mówi w naszym kraju o zakazie hodowli zwierząt na futra, sporo informacji się pojawiło o tym, że dużo ferm się zamyka. Kiedy w Polsce było około 1000 ferm, dziś jest ich około 500-600. Chcieliśmy udokumentować to jak wygląda proces zamykania ferm i tego, że tych zwierząt hoduje się dużo mniej – mówił aktywista.

To, co obrońcy praw zwięrząt zastali na miejscu, wprawiło ich w istne osłupienie. Na zdjęciach opublikowanych w mediach społecznościowych widać zwierzęta ponabijane na płot, inne obdarte ze skóry i przywiązane do niego za kończyny. Nie brakowało też gnijących ciał i kości.

- Na betonowym słupie wisiało ciało zwierzęcia obdartego ze skóry (prawdopodobnie lisa), a na trawie pod było widać ślady krwi! Zabite zwierzę zostało przywiązane sznurkiem za łapy – czytamy w opublikowanym na Facebooku poście.

Na tym jednak nie koniec. Aktywiści na fermie w powiecie radomszczańskim. W mediach społecznościowych piszą też o wielu ciałach zwierząt, część z nich była obdarta ze skóry, znaleźli tam też kości, a nawet nabitego na furtkę szczura.

- Kilka metrów od płotu fermy, w stercie różnych odpadów nasz aktywista znalazł również wyrzucone części nóg i wnętrzności – dodają działacze Vivy.

Ich zdaniem, część zwierząt została zabita niedawno – wskazują przy tym na widoczną jeszcze na niektórych ciałach tkankę mięśniową oraz wszechobecne ślady krwi. Innego zdania, przynajmniej początkowo miał być dyżurujący lekarz weterynarii, który pojawił się na fermie.

- Weterynarz powiedział, że wiszące zwierzę to może być pies lub lis. Na początku mówił, że to stare szczątki, jednak wyprowadziliśmy go z błędu, pokazując ślady krwi i wiszące resztki na haku – informują aktywiści.

Na miejscu pojawili się policjanci, którzy dokonali oględzin terenu – z ich relacji wynika, że ciała zwierząt umieścił tam mężczyzna, który jest myśliwym, a miały być one pożywieniem dla innych dzikich zwierząt. Funkcjonariusze zaznaczają, że nie doszło tam do znęcania się. Wobec mężczyzny zostanie jednak wszczęte postępowanie w sprawie o wykroczenie, a konkretnie spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego. Został on też zobligowany do uprzątnięcia całego terenu.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama