Second-handy stają się w Polsce coraz popularniejsze. Zakupy w takich miejscach robią zarówno osoby, które cenią sobie indywidualny styl, jak i takie, które szukają ubrań w niższych cenach. Ci drudzy nie mają jednak czego szukać w sklepie córki byłego premiera, Kasi Tusk. Ceny są w nim zdecydowanie wyższe niż w innych "lumpeksach", a nawet w niektórych sieciówkach, które sprzedają nowe ubrania.
Kasia Tusk otworzyła internetowy "lumpeks". Raczej nie dla każdego
W poście, w którym poinformowała o sklepie, Kasia Tusk przyznała, że postawiła sobie za cel przekonać Polki do zakupów w "lumpeksach" i jednocześnie maksymalnie ułatwić im całe doświadczenie. Stąd też pomysł na sprzedawanie ubrań w sieci. Tłumaczyła, że jej celem jest przekonanie ludzi, aby kupowali ubrania w takich miejscach nie dlatego, że muszą, ani nie dlatego, że sumienie nie pozwala im zrobić inaczej.
Moim celem jest, aby kobiety zaczęły kupować odzież z drugiego obiegu, bo chcą i lubią. Aby stała się ona ich pierwszym wyborem
- przyznała. Wiele obserwatorek pochwaliło ją za pomysł oraz promowanie kupowania ubrań w takich miejscach, jednak zwróciło uwagę na jeden istotny aspekt. Jest to cena.
Przepraszam, po ile? "To, co robisz, to ściema, a nie przekonywanie do bycia eko"!
Cena zdaniem wielu jest zbyt wygórowana. "Myślę, że pani Kasia nie chciała źle, jednak ten sklep z tymi cenami to bardzo bolesny strzał w kolano. Pokazał, jak bardzo odrealniona jest pani Kasia, a szkoda, bo tym samym mit „dziewczyny z sąsiedztwa“ z bloga Makelifeeasier runął i dla mnie – stałej czytelniczki" – napisała jedna z obserwatorek.Inna zapytała: "Pani Kasiu, dlaczego niektóre rzeczy są niewspółmiernie drogie wobec ich odpowiedników, ba, bądź nawet lepszych składów nowych rzeczy?". Kolejna stwierdziła:
Ale ściema. Kupuję w second-handach od co najmniej 15 lat i to, co ty robisz teraz, to ściema, żeby zarobić, a nie przekonywać do bycia EKO. Skoro wiem, że koszulę, którą ty sprzedajesz za 200 zł, znajdę za 20 zł, to to jest twój czysty biznes, a nie idea bycia EKO. Przeczytałam artykuł i w ogóle nie przekonują mnie te ceny. (...) nie jest to nic twórczego, w internecie od dawna istnieją sklepy w których można kupić rzeczy z drugiej ręki i są to uczciwe ceny, a nie z 200% marżą. Nic twórczego, czysty biznes.
Do tej pory blogerka nie odniosła się do zarzutów, ani też nie odpowiedziała na pytania fanów.
Płaszcz za 2 tys., spódnica za 489 zł. Ubrania z "drugiej ręki", na które... nie będzie Cię stać
Zajrzeliśmy do internetowego sklepu, by przekonać się, czy naprawdę jest tak drogo. Faktycznie, mimo że sklep Kasi oferuje ubrania z "drugiej z ręki", to nie każdego będzie stać, aby zrobić tam zakupy.Najdroższe w sklepie są płaszcze i trencze. Najdroższy model, który znaleźliśmy, kosztuje 2 399 zł, najtańszy 499 zł. Najmniej zapłacimy za topy i bluzki. Tu ceny wahają się od 99 do 200 złotych. Za spódnicę z "drugiej ręki" z internetowego sklepu Kasi Tusk zapłacimy od 199 złotych do 489 złotych. Natomiast za swetry od 299 nawet do 698 złotych (podane ceny pochodzą z oferty na dzień 2 listopada).
Jeżeli interesuje was, jak prezentują się opisywane ubrania, wróćcie do początku tekstu zajrzyjcie do naszej galerii. Znajdziecie tam niektóre z propozycji. Waszym zdaniem – warte są swojej ceny?
Komentarze (0)