Sami podkreślają, że są jak ogień i woda, prawda jest jednak taka, że spotkali się w pół drogi, artystycznej drogi. Efektem tego duetu jest powieść „Napisz do mnie”. Ona, bełchatowianka z urodzenia, od kilku lat żyje na Mazurach. On bełchatowianin z wyboru, związany z naszym miastem od kilkudziesięciu lat. 28 lutego wydawniczą premierę będzie miało ich wspólne dzieło nad którym pracowali przez ostatnie miesiące.
Historia tej książki jest mi znana osobiście... Kilka razy bowiem moje i Roberta drogi zawodowe się krzyżowały. Kiedyś powiedział, że piszę książkę – zareagowałam spontanicznym śmiechem, ale już wtedy powiedziałam, że: „jak napiszesz to chce być pierwsza która przeczyta”... Pierwsza na pewno już nie będę, ale słowo się rzekło i siadam do lektury.
Państwa z kolei zapraszam do przeczytania wywiadu jaki udało mi się przeprowadzić na kilka dni przed ukazaniem się książki w księgarniach w całym kraju.
Znamy się nie od dziś, i wiem, że książka która leży przed nami to efekt pracy w ostatnich latach... Szczerze powiem, że początkowo sądziłam, że sobie ze mnie żartujesz mówiąc, że piszesz książkę. Dziś gratuluję, uśmiecham się, ale już z radości i oczywiście chylę czoła przed Tobą jako współautorem „Napisz do mnie”. Dlaczego ta książka powstała?
Robert Kornacki: Ja też długo traktowałem to wydarzenie w kategoriach żartu, ale tekstu przybywało i nagle sprawa zrobiła się poważna. Sam pomysł pojawił się w momencie, kiedy z różnych przyczyn miałem – ujmijmy to eufemistycznie - mniej obowiązków zawodowych. Naturalną koleją rzeczy szukałem nowych obszarów, w których mógłbym się spełnić, a książka wydawała się odpowiednim rozwiązaniem. Miałem dużo czasu, pojawiły się pomysły, więc żal było nie korzystać. I tak się zaczęło, a było to o tyle łatwiejsze, że miałem dobrego partnera w tej literackiej przygodzie – Lidia nie zastanawiała się ani chwili …
Lidia Liszewska: To prawda, propozycja Roberta trafiła do mnie w odpowiednim momencie. Ja od lat maluję, głównie na jedwabiu. Taka praca, przez długie godziny przy sztalugach, sprzyja rozmyślaniu. Zawsze chciałam pisać, ale nigdy nie miałam odwagi i na tyle silnego przekonania, że to mogłaby być moja droga artystycznego rozwoju. Kiedy Robert zaprosił mnie do współpracy, pomyślałam, że może to jest właśnie ten moment. Czułam, że mam coś więcej do powiedzenia i czułam, że dzieje się to właśnie teraz.
Książka powstała w duecie – to rzadkość na księgarskim rynku. Z pewnością jest to jej atutem i siłą, oto bowiem nie tylko w literackiej fikcji, ale i w rzeczywistości spotyka się świat damski i męski... Jak się pracowało nad książką?
Lidia: „Napisz do mnie” nie jest naszą pierwszą wspólną pracą literacką. Chwilę wcześniej wystartowaliśmy w konkursie Biedronki, pod nazwą „Piórko 2017”…
Robert: Zrobiliśmy to w ostatniej chwili, z marszu i kompletnie bez przygotowania. Ale można powiedzieć, że efekt zaskoczył nie tylko nas – nasza bajka spośród kilku tysięcy nadesłanych została zakwalifikowana do finałowej setki!
Lidia: To był miły moment, dał nam trochę do myślenia. Naturalnym krokiem była więc wspólnie tworzona prawdziwa powieść. Myślę, że to ja bardziej byłam przekonana, że potrafimy coś razem napisać, bo mój szanowny kolega traktował to na początku jako zabawę. Po kilku rozdziałach zorientowałam się, że właśnie powstaje coś, co ma jakość, styl i swoisty urok.
Robert: Nie mieliśmy jakiegoś sztywnego podziału obowiązków, nie narzucaliśmy sobie szaleńczego tempa, po prostu cieszyliśmy się z każdego nowego rozdziału. Ta historia, którą opisaliśmy, w pewnym momencie zaczęła żyć własnym życiem. I kiedyś tam pojawił się pomysł, żeby wyjść z tym do ludzi, pokazać tę opowieść światu.
Lidia: Zdarzało się, i to nie rzadko, że walczyliśmy o treść. Jako kobieta niektóre rzeczy widziałam zupełnie inaczej, niż Robert. Wiele razy rzucałam słuchawką, bo przecież pracowaliśmy na odległość – on tutaj, ja na Mazurach. Ale przekornie powiem, że ta odległość uratowała nasz duet, bo studziła emocje, gdybyśmy pracowali w jednym pomieszczeniu, doszłoby do rękoczynów.
Jakimi jesteście pisarzami?
Robert: Jesteśmy całkowicie różni. Lidia jest urodzoną artystką, subtelną, z dużym smakiem i wyczuciem kolorów, nastrojów i dźwięków. Bez wątpienia jej wrażliwość dała tej książce pierwiastek kobiecości, który w połączeniu z moim podejściem do życia sprawia, że „Napisz do mnie” może być dobrze przyjęte przez czytelników obu płci.
Lidia: Jednym z pierwszych, którzy mieli okazję zapoznać się z tekstem był poeta i prozaik Mirosław Słapik, który w swojej recenzji powiedział, że kobieta i mężczyzna snujący wspólną opowieść zapewnili mu udział w frapującej przygodzie literackiej, zaś połączenie twórcze dwóch pierwiastków wcale nie okazało się zderzeniem tylko subtelnym mariażem, mającym korzystny wpływ na psychologiczną obserwację.
Robert: Słapik powiedział też, że charakteryzuje nas literacka intuicja. Kiedy patrzę na to dzisiaj, to wiem, że to właśnie intuicja pozwoliła nam tę książką stworzyć.
Wiemy, że napisać to jedno, a wydać to drugie – ta droga „Napisz do mnie” od przysłowiowej szuflady do księgarskiej półki wyglądała jak?
Robert: To jest najśmieszniejsze - nie było żadnej szuflady, po prostu wysłaliśmy propozycję do kilku wydawnictw i czekaliśmy na reakcję.
Lidia: Dokładnie tak. Kiedy tylko w tekście pojawiło się słowo KONIEC, wyszukaliśmy adresy najważniejszych wydawnictw w kraju. Czwarta Strona, czyli córka szacownego Wydawnictwa Poznańskiego odpowiedziała po dwóch tygodniach, a my uznaliśmy, że to dobry znak i rozpoczęliśmy z nimi rozmowy. To fajni ludzie, czuć tam dobrą atmosferę, wiedzieliśmy, że wydawnictwo zaopiekuje się nami profesjonalnie.
Robert: Ujęło nas też to, że nie odrzucono nas na wstępie jako debiutantów. Wydanie książki, wprowadzenie na rynek nowych nazwisk wiąże się we sporymi wydatkami, które nie zawsze się opłacają. Książka zwyczajnie może się nie sprzedać. Czwarta Strona zaufała swojej intuicji, a my zaufaliśmy im.
Lidia: A kiedy okazało się, że nasz tekst rekomenduje czytelnikom tak uznany pisarz, jak Janusz Leon Wiśniewski, nie było już nad czym się zastanawiać.
Nie pytam o fabułę, byłoby to nonsensem – zabrać radość odkrywania i opowiedzieć czytelnikom co znajdą w Waszej książce, ale jednak... Gdybyście chcieli zachęcić, może zaintrygować to co powiecie mi o „Napisz do mnie”
Lidia: To jest książka o wielu odcieniach życia i miłości. I mówię to bez fałszywej skromności – naprawdę udało nam się zawrzeć w tym tekście wiele ważnych, istotnych treści. Taka jest opinia osób, które już tekst poznały. Poza tym ta opowieść jest zwyczajnie ciekawa. Wiele tam odniesień do muzyki, sztuk plastycznych, historii.
Robert: Podkreślały to pierwsze recenzje, zwłaszcza tych osób, które na co dzień czytają bardzo dużo bardzo dobrej literatury. Z tych recenzji wyjąłbym kilka cytatów, które bez zastanowienia mógłbym z dumą wytatuować sobie w różnych miejscach…(śmiech)
Lidia: A poważnie – ja sama wiele się nauczyłam pracując nad tym tekstem. Pisaliśmy go przez kilka miesięcy, intensywnie poszerzając swoje horyzonty i zdobywając dodatkową wiedzę. To widać w tej książce.
Co teraz zadzieje się z „Napisz do mnie”. Promocja. Spotkania autorskie? Planujecie to także dla czytelników w Bełchatowie?
Robert: Nie wiem, czy Bełchatów jest zainteresowany spotkaniem z nami. Książka ma premierę 28 lutego i trafia do księgarń w całym kraju. Z wielu miejsc, dzięki zapowiedziom wydawniczym, napływają do nas zaproszenia, jest wiele pytań. Z przyjemnością spotkamy się z czytelnikami i tutaj.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!